niedziela, 22 grudnia 2013

Deon.pl

"Bóg po to daje nam znak panny, która rodzi dziecko, byśmy wyszli z naszych schematów tego, jak powinno wyglądać życie innych. Byśmy nie byli ludźmi, którzy pod płaszczykiem fałszywej pobożności izolują się od "innych", bo tamci nas gorszą.

Dziś także słyszymy: "Józefie, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło". Taki właśnie jest Bóg. Wkracza w nasze życie i mówi, że to, co po ludzku wygląda beznadziejnie, a tak wyglądało poczęcie Jezusa jako dziecka nieślubnego, może być dziełem samego Boga. A więc, nie bój się patrzeć na rzeczywistość inaczej, niż na nią patrzy reszta. Nie bój się być innym.  

Wejście Boga w naszą rzeczywistość - raz jeszcze podkreślam, taką jaka ona jest, ze wszystkimi trudnymi sprawami - sprawia, że Bóg jest Emanuelem - Bogiem z nami. Ten zwrot, patrząc choćby na życie Maryi i Józefa, nie oznacza magicznego działania Boga, który nagle zmienia rzeczywistość. Bóg z nami, to sposób patrzenia na swoje życie. Jeśli On jest ze mną, to wiele rzeczy beznadziejnych na pierwszy rzut oka, może okazać się sensownych. Cała historia Józefa i Maryi każe pamiętać o jeszcze jednej ważnej sprawie - o nie działaniu pochopnie, nie pod wpływem impulsów. Józef zgodnie z prawem mógł pozbyć się Maryi, mógł nawet doprowadzić do śmierci poczętego Jezusa, gdyby zrobił to, co każe obyczaj. Ale nie! Był otwarty na Boga, który przychodzi i mówi by się nie bał wejść w coś, co go przerasta.

"Nie bój się wziąć do siebie Maryi", znaczy tyle, co nie bój się wyzwania życia, innego niż to, które sobie przy swoim zielonym stoliczku dumania wymyśliłeś."

sobota, 14 grudnia 2013

"W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry..." (Łk 1,39)

Za każdym razem, gdy idę spotkać się z moimi przyjaciółkami mam przed oczami Maryję, która zdąża do św. Elżbiety. Taka cała podekscytowana z sercem gotowym, żeby móc wylać wszystkie troski i radości. Podzielić się minionymi wydarzeniami, trudami dnia codziennego. I jak dla mnie Maryja szła sama, sama, samusieńka. Nie mając wokół siebie nikogo, z kim mogłaby porozmawiać. Mimo, że Józef był przy niej, ona w pośpiechem udała się do Elżbiety. Cała kipiąc emocjami, nie mogła już się doczekać aż podzieli się swoim sercem z tą, która wczuje się w jej sytuację, zrozumie, nie wyśmieje, nie oceni. Ale przytuli, wesprze, doradzi, nie przekreśli, nawet, gdy pozna jakąś czarną plamę na życiorysie. Spotkać się i wygadać przed kimś, kto też walczy o to, by całe swoje życie zbudować na Bogu. Z kimś, kto na wiele rzeczy patrzy podobnie, kto przeszedł przez podobne trudności. Kto chce dla Ciebie dobrze, ceni Cię i broni, kiedy trzeba. I jest kobietą, taką jak Ty!

Bezcenne -  takie są moje przyjaciółki!

Bóg dał Maryi Elżbietę, obie doświadczyły ogromu Jego miłości i Mocy, dla której "nie ma nic niemożliwego." Obie były pełne radości z tego, że Bóg zlecił im wyjątkową misje w dziejach zbawienia. I obie były cudownymi wrażliwymi, ale i silnymi kobietami głębokiej wiary. Wobec tak wielkich zapowiedzi, tego co miało się dokonać w ich życiu, nie ulękły się, tylko pokornie oddały w ręce Najwyższego, który obiecał, że się o nie zatroszczy.

A ja dostałam te cudowne Boże kobiety, które mnie wspierają na co dzień! Dzięki Ci za nie!

I proszę Cię o łaskę, abyś stwarzał nas na wzór Maryi i Elżbiety, kobietami wielkiej wiary i oddania, umacniał Duchem Świętym, napełniał radością i prowadził drogą do świętości. Amen.


"Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze." Henry Ford

niedziela, 8 grudnia 2013

Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny (Łk 1,26-38)

"Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł."

Maryja jako wrażliwa kobieta, zmieszała się na słowa Gabriela i jak każda z nas roztrząsała, o co w tym wszystkim chodzi. Może i doszukiwała się jakiegoś drugiego dna tego, co przed chwilą wypowiedział Anioł. Zapewne robiła to rozmawiając z Bogiem w swoim sercu. Niepokalana bała się tej nowej sytuacji, nic nie rozumiała. I nagle Anioł uspokaja ją, mówi do Niej po imieniu i zapowiada coś tak niewyobrażalnego, coś tak nieodrzecznego, że zdrowy rozsądek Matki Bożej każe Jej spytać, skąd niby weźmie się dziecko, bez poczęcia. A ten mówi, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, że Duch Święty zstąpi i za Jego sprawą wszystko będzie możliwe, nawet Niepokalane Poczęcie. Zleca Jej wielką misję i zapewnia, że Bóg będzie się o Nią troszczył na tej drodze, do której Ją powołuje. Daje Maryi do odegrania najważniejszą rolę w dziejach ludzkości, będzie Matką Syna Bożego! Jak Bóg zleca misje to nie każe nam przynosić ziemniaków ze sklepu. Bóg ma wielki rozmach w zlecaniu nam zadań, On nas zaprasza do rzeczy wielkich, znaczących! Niepokalane Poczęcie, niepłodna, starsza już Elżbieta, która jest w szóstym miesiącu ciąży. Bóg nie ma ograniczeń w obdarowywaniu nas, Bóg nie ma ograniczeń w wspieraniu nas na naszej drodze. On może wszystko! On może przemieniać nasze życie, nasze serca. Potrzebne jest tylko nasze "tak", nasze "niech mi się stanie według twego słowa"!

sobota, 7 grudnia 2013

"Pan Bóg łapie na cukierki" ks. Pawlukiewicz

Będąc ostatnio na warsztatach miałam okazje wysłuchać paru świadectw nawrócenia. Niektórych już te historie nużyły i mieli dość ciągłego gadania pt „Jezus zmienił moje życie”. Po wysłuchaniu kolejnego marudzenia na ten temat, odpowiedziałam mężczyźnie stojącego naprzeciwko mnie, że „Jezus zmienił moje życie, ale niestety świadectwa nie powiem”. A on na to, że szkoda, bo dobrze się prezentuje i ludzie mogliby na mnie spojrzeć i powiedzieć: „ja też tak chcę”. Nie wiem, o co dokładnie chodziło temu człowiekowi, ale wiem, że dzięki niemu wpadłam na pewien tok, całkiem nowego myślenia.

Zastanawiałyście się kiedyś nad ewangelizacyjnym wymiarem waszego piękna, wdzięku? Pan Bóg posługuje się także naszym wyglądem i sposobem bycia. Tym, że będąc blisko Niego stajemy się urzekające i niesiemy Jego światło do innych. (Oj, jeszcze daleka droga.)

Mamy tego dowód w Piśmie Świętym, gdy Judyta, wdowa do tej pory chodząca w szatach niemalże pokutnych, przebiera się w strojne szaty i namaszcza olejkami, by w imię Pana uchronić swój naród od ciemiężców.

„I szła doliną prosto, aż ją spotkała przednia straż Asyryjczyków. Zatrzymali ją i zapytali: «Do kogo należysz, skąd przychodzisz i dokąd idziesz?» A ona odpowiedziała: «Jestem córką Hebrajczyków, uciekłam od nich, ponieważ wydani będą wam na łup. Dlatego ja idę do Holofernesa, naczelnego wodza waszego wojska, aby mu opowiedzieć słowa prawdy. Pokażę mu drogę, którą idąc zawładnie wszystkimi wzgórzami, a pośród jego ludzi nie zabraknie ani jednego ciała, ani żywej duszy». A gdy mężowie usłyszeli jej słowa i spojrzeli na jej twarz - a była ona godna podziwu z powodu wielkiej piękności - wtedy rzekli do niej: «Ocaliłaś życie swoje spiesząc się, aby przybyć przed oblicze pana naszego. Idź teraz do jego namiotu, a niektórzy z nas towarzyszyć ci będą, aż przekażą cię w jego ręce. A gdy staniesz przed nim, nie lękaj się w sercu swoim, ale powtórz te same twoje słowa, a on dobrze się z tobą obejdzie». Potem wybrali spośród siebie stu mężów i towarzyszyli jej i jej niewolnicy, i zaprowadzili je do namiotu Holofernesa.
I powstało zbiegowisko w całym obozie, ponieważ wiadomość o jej przybyciu rozgłoszono w namiotach. A przychodzący otoczyli ją, ponieważ stała na zewnątrz namiotu Holofernesa, dopóki mu o niej nie doniesiono. Podziwiali jej piękność i podziwiali przez nią Izraelitów, i mówili jeden do drugiego: «Któż może gardzić takim narodem, który ma u siebie podobne kobiety? Naprawdę nie będzie dobrze, jeśli pozostanie z nich choćby jeden mąż. Gdy bowiem pozostaną przy życiu, będą mogli sprytnie oszukać cały świat».
Wtedy wyszła przyboczna straż Holofernesa i wszyscy słudzy jego, a ją wprowadzono do namiotu. A Holofernes odpoczywał na swoim łożu pod zasłoną, która była z purpury, przetykana złotem i szmaragdami, i drogimi kamieniami. A gdy mu donieśli o niej, wyszedł do przedsionka namiotu, a przed nim niesiono srebrne lampy. A gdy Judyta stanęła przed nim i przed jego otoczeniem, zdumieli się wszyscy z powodu piękności jej oblicza. Ona zaś upadłszy na twarz oddała mu pokłon, ale słudzy jego ją podnieśli.”

Judyta oszukuje Asyryjczyków, mydli im oczy swoim wyglądem i piękną mową. A Ci niczego nie podejrzewają! I wysyłają dwie słabe kobiety w eskorcie stu mężczyzn! Oto siła jej piękna! Cały obóz otoczył je i podziwiał Judytę i cały Naród Wybrany, ze względu na wygląd ich kobiet. Judyta zwiodła wodza wojsk Asyryjskich i modląc się „Daj mi siłę w tym dniu, Panie, Boże Izraela” odcięła mu głowę, ocalając swój naród.

Niebezpieczna kobieta, silna siłą swego Boga. Bóg wyposażył ją we wszystko, czego potrzebowała, by uratować Izraelitów. Piękno, urok, zwodzenie, uwodzenie, odwaga i siła. Bóg dał nam tak wyjątkowe kobiece zdolności, nie tylko te, ale o reszcie innym razem... Dał nam je nie po to, żebyśmy na co dzień krzywdziły innych ludzi, lecz gdy nadejdzie czas jakieś wielkiej bitwy o ważne sprawy miały czym walczyć dla Jego Królestwa.

Całe to działanie nie było pomysłem Judyty, tylko pokornym poddaniem się woli Boga:

„I mówiła Judyta:
«Uderzcie w bębny na cześć mojego Boga,
zagrajcie Panu na cymbałach,
zanućcie Mu psalm i pieśń uwielbienia,
wysławiajcie i wzywajcie Jego imię!
Ponieważ Pan jest Bogiem, który niszczy wojny,
bo do swego obozu pośród ludu [prowadząc],
wyrwał mnie z rąk mych prześladowców.
Aszszur przybył z gór, od północy,
przyszedł z miriadami swoich sił zbrojnych,
mnóstwo ich obsadziło potoki,
a konnica ich okryła wzgórza.
Mówił, że wypali góry moje,
a młodzieńców moich mieczem wytnie,
niemowlęta moje o ziemię rozbije,
moje dzieci wyda na łup,
a dziewice moje na grabież.
Lecz Pan Wszechmogący pokrzyżował im szyki
ręką kobiety.
Albowiem mocarz ich nie zginął z ręki młodzieńców,
ani nie uderzyli na niego synowie tytanów,
ani nie napadli na niego olbrzymi giganci,
ale Judyta, córka Merariego,
obezwładniła go pięknością swojego oblicza.
Zdjęła bowiem swoje szaty wdowie,
aby wywyższyć uciśnionych w Izraelu,
namaściła twarz swoją olejkami.
Włosy swoje związała pod zawojem
i ubrała szaty swoje, aby go oszukać.
Sandały jej przykuły jego oko,
jej piękność usidliła jego duszę,
a miecz przeciął kark jego.
Zlękli się Persowie jej odwagi,
a Medów przeraziła swoją śmiałością.
Niedawno podnieśli krzyk uciśnieni moi [rodacy]
i słabych moich ogarnął lęk i przerażenie:
podnieśli [jednak] swój głos, a tamci uciekli.
Dzieci młodych matek ich poprzebijały,
przekłuły ich jak uciekających niewolników.
Zginęli w bitwie z Panem moim.
Bogu memu chcę zaśpiewać pieśń nową:
Panie, jesteś wielki i przesławny,
przedziwny w sile swojej i niezwyciężony.
Niech Ci służy wszelkie Twoje stworzenie,
bo Ty rzekłeś i stało się.
Tyś posłał Twego ducha, a on zbudował wszystko2,
i nie ma nikogo, kto by się sprzeciwił Twemu głosowi.
Góry bowiem poruszają się od podstaw razem z wodami,
a skały jak wosk się topią przed Tobą,
ale dla bojących się Ciebie
Ty jesteś łaskawy.
Chociaż za mała jest wszelka ofiara,
by wonią przyjemną była dla Ciebie,
i za mało wszelkiego tłuszczu
na całopalenie dla Ciebie,
lecz ten, który boi się Pana,
będzie wielki po wszystkie czasy.
Biada poganom, którzy powstają przeciw memu narodowi:
Pan Wszechmocny ich ukarze w dzień sądu,
ześle w ich ciało ogień i robactwo,
i jęczeć będą z bólu na wieki».”

I my możemy zmieniać świat i staczać bitwy dla naszego Boga, naszego Króla, jako jego wojownicze córki, wojownicze księżniczki. Wystarczy, że poddamy się Jego Świętej Woli.

wtorek, 3 grudnia 2013

Strzeż nas, Panie, gdy czuwamy, podczas snu nas osłaniaj, abyśmy czuwali z Chrystusem i odpoczywali w pokoju.

Nim kres nadejdzie jasności,
Błagamy, Stwórco wszechświata,
Byś nas otaczał opieką
I chronił w swojej dobroci.

Niech serca nawet uśpione
Przez sen czuwają przy Tobie;
A kiedy zbudzi je zorza,
Niech Ciebie wielbią z weselem.

Niech ciało zdrowiem się cieszy
I duch gorliwość odnajdzie,
A Ty swym światłem przenikaj
Głębokie nocy ciemności.

O spraw to, Ojcze najlepszy,
Przez Syna Twego, Chrystusa,
Co z Tobą w Ducha jedności
Króluje w blasku na wieki. Amen.

środa, 27 listopada 2013

„Pisz o Jezusie" - żebym nie zapomniała!

"Kilka dni temu chwaliłem się mojemu kursowemu (kursowy – kleryk, który jest na tym samym roku studiów seminaryjnych, co ja) o moim nowo-założonym blogu. On zapytał mnie, a o czym chcę tam pisać. Ja oczywiście z prędkością szybkostrzelnego karabinu wymieniłem przeróżne kategorie i dziedziny życia duchowego i codziennego. Wyliczyłem na jednym wdechu tematy, które pragnąłem poruszyć, a on w odpowiedzi powiedział mi jedno zdanie, które rozłożyło mnie na łopatki – i Bogu dzięki. Powiedział mi: „Pisz o Jezusie.”

No przecież! Jak mogłem o tym zapomnieć!? Zachowałem się jak wspomniany proboszcz. Ułożyłem sobie stronę, dobrałem kolory i rodzaj czcionki, wymyśliłem tytuł i inne przeróżne rzeczy sobie ustaliłem, a zapomniałem o najważniejszym. Nie przemodliłem mojego bloga. Nie klęknąłem choćby na sekundę i nie pomodliłem się w tej sprawie. A przecież oczywistym jest, że każde ważne przedsięwzięcie należy przemodlić.

„Jak dobrze, gdy bracia mieszkają razem” (Ps 133,1) – pomyślałem sobie wtedy. Dzięki Ci Panie Jezu za moich współbraci, którzy przypomną o tym, co najważniejsze, czyli o Tobie Boże. 

Dlatego też przestrzegam i was, droczy czytelnicy. „Marnujcie” czas dla Pana Boga, bo tylko na tym zyskacie! Nie bójcie się poświęcać czasu na modlitwę. Spróbuj modlić się codziennie dziesiątką różańca (albo pół jak z całą nie dajesz rady), jeśli wolisz możesz inną modlitwę sobie wybrać. Spróbuj, wracając ze szkoły czy z pracy wstąpić na 5 min do kościoła, który codziennie mijasz po drodze. Wejdź, klęknij w ławce i opowiedz Jemu o swoim dniu, co przeżyłeś, co udało ci się wykonać, z czym nie dajesz rady. Nie martw się poczuciem straconego czasu. On wróci do ciebie w zupełnie nieoczekiwanym momencie. A ja będę się starał pisać więcej o Panu Jezusie."


Źródło: http://mlodyzakonnik.blogspot.com/2012/10/pisz-o-jezusie.html

O sensie cierpienia

"Niech serce Jezusa będzie centrum wszystkich twoich natchnień." o.Pio

Nie, jeszcze sensu cierpienia nie pojęłam, ale coś mi się dzisiaj przypomniało. Gdy po wypadku, już pod koniec wizyty w szpitalu miałam opatrywane rany, spojrzałam na moją lewą rękę, na te pręgi od stłuczonej szyby i … ucieszyłam się, bo rany te były podobne do ran powstałych od biczowania Jezusa w filmie Pasja.

A gdy miałam obdarte ramię i skręcony bark znajomy ksiądz, który wrócił z San Giovanni Rotondo wspomniał o objawieniu o.Pio, w którym Chrystus mówił mu o swojej szóstej ranie, ranie na prawym ramieniu, która powstała od dźwigania Krzyża. Taką też ranę otrzymał o.Pio, który zwierzył się pewnemu człowiekowi, że to właśnie najboleśniejszy stygmat. I jakoś od razu łatwiej mi było znieść moją niepełnosprawność i rana na ramieniu, przestała przerażać.

Można powiedzieć, że o. Pio jest współodpowiedzialny za odnalezienie przeze mnie powołania w budownictwie. Parę lat temu w Kościele mówił świadectwo pewien lekarz, który był uwikłany w sprawy pro in-vitro, antykoncepcji i chyba aborcji. Już nie pamiętam jak to dokładnie było, prawdopodobnie trafił do San Giovanni Rotondo, nawrócił się i zaczął kształcić w kierunku naprotechnologii. Opowiadał też o szpitalu zbudowanym za sprawą ojca Pio, o całym centrum. I wtedy mnie olśniło, że ja będę mogła budować takie szpitale, będę mogła budować kościoły!, domy dla bezdomnych, dla dzieci, które nie mają rodzin. Ostatnio będąc u sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi stwierdziłam, że mogłabym kiedyś współpracować z takimi siostrami i pomagać im w razie konieczności budowy kolejnej placówki wychowawczej, domu dla osób starszych czy kolejnego domu dla zgromadzenia.

Boże, jakie piękne dałeś mi powołanie!

Do o. Pio modliłam się po wypadku. Jest mi też szczególnie bliski przez swój wybuchowy temperament i daje nadzieję, że nawet będąc takim cholerykiem, można zostać świętym!

Dzięki Ci Boże, za dzisiejszy dzień, za pełnienie Twojej woli. Za wizytę w domu, u lekarza. Za to, że z nogą już lepiej i z barkiem też! Za moich przyjaciół! Za to, że sprawiasz, że postępuję tak jak trzeba, a nie tak jak jest wygodniej. Za piękne widoki podczas jazdy pociągiem, za skaczące sarenki i za cudowny wschód słońca. I Różaniec! Za wszystkich ludzi, których mi dajesz na co dzień. Za Adorację i spotkanie Mai i Dominika. Za dzieci ze świetlicy, za moich przyjaciół, którzy tam pomagają. Za drzemkę, artykuły i za to, że pokazujesz mi, na co zasługuję, na jakie traktowanie, na jakiego mężczyznę.

Boże, Ty leczysz mój egoizm, rozpuszczasz to, co skamieniałe w moim sercu kroplami Twojej miłości, dajesz mi co dzień Ducha Świętego, wymagasz, kochasz, obdarowujesz. I jesteś taki hojny! Boże, proszę, spraw bym chciała się podobać tylko Tobie, bym nie zważała na opinię innych, bym nie przejmowała się tym, co o mnie mówią, ale wsłuchiwała się w to, co Ty masz mi do powiedzenia. Obdarzyłeś mnie godnością, nazwałeś Córką, nadałeś tytuł Umiłowanej. A ja ciągle szukam poklasku, szukam chwały od innych, szukam ich akceptacji. Jezu uzdrów moje serce, przyjdź i zamieszkaj w nim…

Bądź uwielbiony, bądź pochwalony Boże w Trójcy Świętej! Bądź pochwalony moim życiem.

Amen.

czwartek, 14 listopada 2013

O modlitwie uwielbienia!

Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli! Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny! Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. (Jb 5,13-15)

”Uwielbieniem zapraszam, wręcz prowokuję, Pana do tego by przejął władzę i kontrolę nad moim życiem. W efekcie, skupiam się o intensywniej na Nim i Jego prowadzeniu, niż na sobie, swoich zamiarach, planach.”

„Jeśli chcesz, aby Twoje modlitwy były spójne i nie pozostawały bez odpowiedzi, zainwestuj w uwielbienie.”

„Kiedy uwielbiamy Pana, On bierze nas w swoje ręce. Nie ma nic piękniejszego i cudowniejszego w życiu, jak pozwolić Bogu właśnie na to. Jeśli nie stawiamy oporu, zaczynamy coraz konkretniej i intensywniej doświadczać Jego obecności (ile razy w modlitwie skupiałeś się na sobie i narzekałeś, że nie czujesz Bożej obecności?). Modlitwa uwielbienia czyni nas podatnymi na Boże działanie. Otwiera nasze umysły i serca na dary łaski.”

„Pan przychodzi do mnie w całym nieprzeniknionym bogactwie swej czułości i troski: dotyka mnie tam, gdzie najbardziej tego potrzebuję. Bywa, że napomina, zaprasza do głębszego nawrócenia, wskazuje drogę; uzdalnia do większej ufności, miłości i wiary. Obdarza nową wolnością wobec lęku, smutku, nałogów… nie jest obojętny wobec moich uczuć: przemienia je i integruje.”

„Kiedy uwielbiam Pana moje serce regularnie, coraz szerzej, otwiera się na Jego obecność i działanie. Uzdrowienie oraz uwolnienie oznaczają z reguły pewien proces, który rozgrywa się w czasie zgodnie z dynamiką i logiką Bożej Miłości. Sprawą pierwszorzędnej wagi jest tutaj osobiste nawrócenie i życie sakramentalne.”

„Dzięki modlitwie uwielbienia odkrywam, że Bóg sam wystarczy; że tylko On może do końca wypełnić wszystkie pragnienia i tęsknoty mojego serca, że tylko on może dać mi szczęście.”


Źródło: http://www.stacja7.pl/article/1854/Uwielbienie+-+lek+na+nieskuteczne+pro%C5%9Bby

sobota, 9 listopada 2013

O konferencjach słów kilka

Jestem człowiekiem, kobietą, ukochaną mojego Boga. Ale, żeby to odkryć każda z nas potrzebuje czasu. Dzisiejszy Kościół coraz większą uwagę skupia na kobietach. I już nie chce ich zamykać w domu, zasłaniać całego ciała od szyi aż po stopy. Pojawia się coraz więcej publikacji dla chrześcijańskich kobiet: książek, konferencji, ale także muzyki, warsztatów, rekolekcji i zorganizowanych specjalnie dla nas przestrzeni w Internecie.

Jest tego coraz więcej! Wiele rzeczy przybywa do nas ze Stanów Zjednoczonych, gdzie kościoły chrześcijańskie kwitną i rozwijają się idąc za duchem czasu. Wierzące kobiety zrzeszają się w organizacjach, tworzą struktury formacji duchowej, które mają pomóc im stawać się prawdziwymi kobietami na obraz i podobieństwo Pana Boga. I pięknie!

Tylko czy każda konferencja dla kobiet powiązana w jakiś sposób z Kościołem jest dla nas bezpieczna? Śmiem powątpiewać. Czemu? Bo sama słuchałam konferencji, które niejednej nastolatce mogą poprzewracać w głowach. Niektóre z nich opierają się nie tyle na Piśmie Świętym, co na prywatnym podejściu danego kaznodziei do wizji kobiecości. Nie raz są to lekko spaczone wizje, odchodzące od Pisma a kierujące się niebezpiecznie w stronę pogańskich wierzeń i „siły, która jest w nas”. Owszem, są one wzbogacające, ale żadnej kobiecie na początku drogi odkrywania siebie, jako kobiety nie poleciłabym konferencji np. o. Fabiana Błaszkiewicza. Na początek raczej poszukałabym czegoś, co mocno opiera się na Ewangelii, konferencji kogoś, kto wychodzi od Boga, od Pisma, św., gdy chce mówić o kobiecie, np. ks. Pawlukiewicza czy o. Szustaka.

To nie znaczy, że mamy się bać, czy to, co słuchamy jest dobre, czy nie. Ale jeśli mamy jakieś wątpliwości i coś nam nie pasuje w tym, co usłyszałyśmy to warto skonsultować to z jakimś księdzem i przemodlić. Każda z nas jest inna, każda inaczej może daną rzecz zrozumieć i jeszcze nasza wrażliwość…, lepiej zachować ostrożność.

Ale warto, każda z nas jest warta tego, żeby nad sobą pracować, żeby stawać się kobietą bardziej. Upodabniać się do tej, która jest ukoronowaniem stworzenia, do najczystszej, Niepokalanej.

Każda z nas powołana jest do niesienia światła Pana Boga wszędzie gdzie się pojawia, każda z nas powołana jest do tego, by ubogacać codzienność pięknem, wrażliwością oraz siłą, jaką mamy w sobie. Jesteśmy po to by kochać, pomagać innym, próbować zrozumieć, zauważyć, wysłuchać, podnieść na duchu. A kiedy trzeba walczyć, walczyć o dobro, sprawiedliwość, pokój. Każda z nas warta jest miłości i szczęścia.

Wszystkie jesteśmy cudowne. Pismo Święte daje nam wiele obrazów kobiet, w których możemy odnaleźć coś dla siebie: Tamar, Rut, Sara, Zuzanna, Estera, Judyta, Marta i Maria, Maria Magdalena, Maryja i wiele innych. Warto do nich sięgać pomimo tego, że niejedna z nich uciekała się do podstępów…

Kobieto jesteś ważna! Masz swoją misję! Masz zadanie! Módl się, pracuj nad sobą, odkrywaj swoje powołanie, spełniaj swoje marzenia, współpracuj z Panem Bogiem i proś Maryję, aby uczyła cię bycia prawdziwą kobietą. Proś o wstawiennictwo święte kobiety, one będą wspierać cię na twojej drodze rozwoju, prosząc Boga o szczególne łaski. I nie bój się zmian, często są niezbędne.

Tylko pamiętaj, że gdy skupiasz się za bardzo na sobie i zamykasz się na innych to coś poszło nie tak i powinnaś zawrócić, proś, a Bóg pokaże ci drogę powrotu.

Na koniec coś, co odkurzyło się w mojej pamięci przy przeglądaniu obrazków na komputerze. Przewijały się różne obrazy Maryi i sobie przypomniałam, jak tata mi opowiadał, że gdzieś słyszał wywiad z paulinem z Częstochowy, który mówił, że Maryja to taka strojnisia i na Jasnej Górze ma sporo sukienek na zmianę. Prawdziwa kobieta! ;)


Podziękowania dla Jarka za inspiracje do napisania notki!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Hans Solo - ZłoTo

ZłoTo to środek do celu,
ZłoTo to cel sam w sobie,
ZłoTo nauczyło wielu,
ZłoTo tez pokaże tobie,
ZłoTo daje poziomym damom rozkosz,
ZłoTo daje pozory władzy bożkom,
ZłoTo ma moc, przyciąga jak magnes,
ZłoTo jest piękne,
ZłoTo jest powabne,
ZłoTo sprawi, że będzie ci łatwiej,
ZłoTo idiotom pobudza wyobraźnie do pragnień,
ZłoTo ma moc, gdy mgła zaćmiewa umysł wściekły blask rozjaśnia noc,
ZłoTo to cios, jedne serca kamienieją, inne broczą krwią (złoTo złoTo złoTo...)

Zło to błoto, w które wpadasz idąc za hołotą,
Zło to złoto, ozdobione ludzką głupotą,
Zło to posąg, do którego modląc się z ochota,
Zło to pociąg do rzeczy i ludzi, którzy błądzą
Zło to wiara, która pozwala ci podpalać,

Zło to czarna mara, którą pieścisz w nocnych koszmarach
Zło to myśl, która zamienia się w zły czyn
Zło to krzyż, którym piętnujesz inną myśl

Zło to piękno kryjące w sobie piekło
Zło to piętno przystrojone dekadencją
Zło to umysły zmieszane palcem iluzjonisty
Zło to błyszczyk, na ustach pełnych zgnilizny
Zło to tłumy sterowane jak instrument
Zło to trumny zabitych dla czyjejś fortuny
Zło to flaga, którą na tych trumnach się układa
Zło to plaga śmierci nazywanej odwaga

ZłoTo to środek do celu,
ZłoTo to cel sam w sobie,
ZłoTo nauczyło wielu,
ZłoTo też pokaże tobie,
ZłoTo daje poziomym damom rozkosz,
ZłoTo daje pozory władzy bożkom,
ZłoTo ma moc, przyciąga jak magnes,
ZłoTo jest piękne,
ZłoTo jest powabne,
ZłoTo sprawi, że będzie ci łatwiej,
ZłoTo idiotom pobudza wyobraźnie do pragnień,
ZłoTo ma moc, gdy mgła zaćmiewa umysł wściekły blask rozjaśnia noc,
ZłoTo to cios, jedne serca kamienieją, inne broczą krwią (złoTo złoTo złoTo...)

Zło to idea, która stanowi tylko teatr,
Zło to teatr, gdy za kulisami jest afera,
Zło to państwo hołdujące kagańcom,
Zło to patrząc wzrok odwrócić, oczy zamknąć,
Zło to zawiść, której nie sposób jest nakarmić,
Zło to zabić wolną myśl nim ta zdąży zawyć,
Zło to dobro, uduszone nim urosło,
Zło to podłość wymierzona w ludzką godność,

Zło to niechęć, której przyglądasz się codziennie,
Zło to knebel, założony na sumienie,
Zło to pretekst by też być złym, bo zło jest wszędzie,

Zło to szczęście zbudowane na czyjejś biedzie,
Zło to doba, w której wyrzekłeś się dobra,
Zło to choroba, szerzona często w imię Boga,
Zło to potop zalewający nas zbyt mocno,
Zło to złoto, od wieków rozpala nas rządzą.


Zawsze z nim, przez nie, dlatego po to
Zawsze z nim, przez nie, dlatego po to
Zawsze z nim, przez nie, dlatego po to
Zło-To... to... to...

niedziela, 15 września 2013

"Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!" Ga 5,1

"Wolność jest trudna, trzeba się jej uczyć, trzeba się uczyć być prawdziwie wolnym, trzeba się uczyć być wolnym tak, ażeby nasza wolność nie stawała się naszą własną niewolą, zniewoleniem wewnętrznym, ani też nie stawała się przyczyną zniewolenia innych." bł Jan Paweł II

Jesteśmy posłani do dzisiejszych grzeszników i celników, do ludzi, którzy są daleko od Boga. Gdy pokaże się im Jezusa, okazuje się, że chcą Go poznać, chcą Go słuchać. Są po prostu nieszczęśliwi i zagubieni. Ktoś musi im pokazać, jaką radość, wolność i szczęście daje życie z Bogiem. Jaką podporą i ostoją jest wiara na czas trudności i cierpienia w życiu, które w Bogu posiada nadzwyczajny sens.

Każdy z nas jest powołany do ewangelizowania, do nawracania ludzi na drogę, która prowadzi do Nieba. Najważniejsze wydaje się w tym w wszystkim nieosądzanie drugiego człowieka. Nie przekreślanie kogoś, kto nie chodzi do Kościoła, nie wierzy, bądź uczęszcza, może i w co niedzielnej Mszy, ale Boga nie poznał. Wyznacznikiem życia w Bogu, powinna być miłość, miłość do siebie, miłość do innych. Miłość wyraża się przestrzeganiem przykazań. Ale co jeśli ktoś tych przykazań nie poznał, nie rozumie ich sensu? I tu pole do naszego działania. Jak pokazać innym, że przykazania są prawem miłości? Żyjąc nimi, na co dzień. Przestrzeganie przykazań nie jest łatwe, bez współpracy z Panem Bogiem nie dajemy rady, ale "dla Boga, nie ma nic niemożliwego"(Łk 1, 37). 

Znam wiele osób, które można by było zaliczyć do grona „dobrych ludzi”. Pomagają innym nie oczekując niczego w zamian, są uprzejmi, kulturalni, szanują innych ludzi. Ale jakby spojrzeć na nich z punktu widzenia przykazań, okazuje się, że pomimo spełniania wielu „wytycznych” to w ogóle nie znają, lub nie wierzą w Boga, nie okazują Mu czci i Go nie kochają, lub kochają, ale na swój sposób. Miłość pomiędzy chrześcijanami wynika z miłości do Boga. Skąd, więc wynika miłość wśród tych, którzy Go nie znają? Z obecności Boga w każdym człowieku. Każdy człowiek przeczuwa, że jest Ktoś, nad nim, owszem, często zagłusza te przeczucie, czym się da. Niedoskonale wypełnia prawo miłości, które jest zasadzone głęboko w jego sercu. Tyle, że nie znając Boga, może na tyle skrzywić obraz miłości, że zamiast kochać, dając szczęście, może ranić siebie i innych.  Jesteśmy tylko ludźmi, wrażliwymi, skomplikowanymi i złożonymi istotami. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć daleko idących skutków naszych działań, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki wpływ wywrzemy na drugiej osobie, jak ona to odbierze i jakie będą konsekwencje naszych czynów, względem innych osób. Nie umiemy nawet ocenić, jaki wpływ coś ma na nas, często siebie samych nie rozumiemy. Jesteśmy bardzo ograniczeni w procesie poznawania i przewidywania, pomimo naszej inteligencji i wiedzy. Ale jesteśmy odpowiedzialni, odpowiedzialni za nasze czyny, myśli, słowa. Na czym więc oprzeć swoje życie, skoro wiele rzeczy nas przerasta? Możemy mimo wszystko oprzeć je na wierze we własne siły i możliwości, wykorzystując intelekt i zdobytą mądrość.  Wydaje nam się wtedy, że wszystko jest pod kontrolą, obmyślamy strategie, planujemy, podejmujemy przemyślane decyzje. Tylko trzeba pamiętać o naszej ograniczoności, o tym, że jesteśmy tylko ludźmi, niepotrafiącymi przewidzieć przyszłości, tego, że nagle może wydarzyć się coś, czego nie byliśmy w stanie przewidzieć. Albo przecenimy własne możliwości i nie podołamy czemuś, lub popełnimy daleko idący z konsekwencjami w naszym życiu błąd. Jesteśmy śmiertelnymi ludźmi, którzy już za chwilę mogą stracić zdrowie czy życie, stać się słabymi lub zależnymi od innych. Więc jak można opierać swoje życie na czymś tak kruchym i słabym jak człowiek, ja sam, lub ktoś inny? Wydaje się to całkowicie nielogiczne. A jednak sama kiedyś tak żyłam, a i teraz zdarza mi się zaplątać w taki tok myślenia i działania.

Od jakiegoś czasu oparłam swoje życie na Bogu, a raczej staram się opierać swoje życie na Nim. Łatwo nie jest, tak po prostu puścić stery i oddać się w ręce Boga. Bo człowiek w swojej pysze, chciałby sam, przecież potrafi, nie raz coś mu wyszło, tylko ile razy cierpiał, nie zauważając swojej ograniczoności. Ile razy poranił bliskie mu osoby.

Ostatnio słuchałam świetnej piosenki: 

Mate.o Akustyczny "Musisz komuś służyć"



„Możesz zostać posłem Anglii lub Francji bądź
Mistrzem wagi ciężkiej bogatym jak Ford
Strojną w piękne szaty damą z wyższych sfer
Starym biznesmenem z kontem sześciu zer


Zawsze jednak musisz komuś służyć
Chcesz czy nie chcesz musisz komuś służyć
Może to być diabeł lub może być Bóg
Zawsze jednak musisz komuś służyć...

 

Możesz zostać gwiazdą
Możesz pić i ćpać
Poskakać na scenie lub potem z kimś tam spać
Zbierać skrycie forsę lub kraść, jeśli chcesz
Nazwą cię doktorem lub szefem, kto wie..

 

Zawsze jednak musisz komuś służyć
Musisz komuś służyć
Może to być diabeł lub może być Bóg
Zawsze jednak musisz komuś służyć...

 

Możesz wielki program prowadzić w TV
Możesz być bogaty lub możesz biednym być
Zostać policjantem lub znaleźć się na dnie
Możesz być kulawym lub ślepym jak kret

 

Zawsze jednak musisz komuś służyć
Czy tego chcesz czy nie chcesz
Może to być diabeł lub może być Bóg
Zawsze jednak musisz komuś służyć...

 

Możesz w Toruniu kraju mieszkać, czemu nie
Możesz też w Grębocinie, jeśli tylko chcesz
Możesz, jako murarz, cieśla czyjś budować dom
Lub po swym pałacu chodzić z kąta w kąt

 

Zawsze jednak musisz komuś służyć
Czy tego chcesz czy nie chcesz
Może to być diabeł lub może być Bóg
Zawsze jednak musisz komuś służyć

Możesz, jako fryzjer ludziom włosy strzyc
Być czyjąś kochanką lub spadkobiercą być
Możesz grać w Las Vegas lub zasiłek możesz brać
Możesz na podłodze albo w łóżku spać

 

Zawsze jednak musisz komuś służyć
Może to być diabeł lub może być Bóg
Musisz komuś służyć

 

Możesz mięć pistolet możesz mieć i czołg
Możesz być proboszczem i co dzień tępić zło
Możesz być dzierżawcą lub możesz mieć bank
Jako radca miejski możesz wciąż łapówki brać

 

Zawsze jednak musisz komuś służyć
Może to być diabeł lub może być Bóg
Musisz komuś służyć

 

Możesz lubić kawior możesz lubić chleb
Mlekiem albo whisky rozpoczynać swój dzień
W jedwabnej koszuli możesz jechać którąś street
Albo w bawełnianej możesz pieszo obok iść

 

Lecz zawsze musisz, musisz komuś służyć
Musisz komuś służyć
Zaufać do końca
Musisz komuś służyć
Pokochać do końca
Musisz komuś służyć

Może to być diabeł lub może być Bóg”

A Ty, komu służysz? Dyrektorowi, prezesowi, drugiemu człowiekowi, którego traktujesz, jak swojego boga i uzależniasz od niego całe swoje życie, idąc drogą do zatracenia i braku szczęścia? Kto jest dla Ciebie w życiu najważniejszy? Ktoś, kto jest tak samo niedoskonały i ograniczony jak Ty? Ktoś, kogo za chwilę może nie być? A może służysz tylko i wyłącznie własnych zachciankom, spełniasz każe swoje pragnienie, a jako centrum życia stawiasz sobie przyjemność? A może wręcz przeciwnie, zatapiasz się w rozpaczy, samo destrukcji? Bóg chce dla Ciebie szczęścia, wiec jak myślisz, komu służysz żyjąc w otchłani smutku? Z Bogiem nawet w cierpieniu odczuwasz radość.

Jeśli mogę wybierać, a ja jestem wolnym człowiekiem, którego wolną wolę szanuję Bóg (i nikogo na siłę do siebie nie ciągnie, lecz czeka na zgodę), to chcę Mu służyć. Bo wiem, że kocha mnie miłością nieograniczoną. Jest wszechmocny, wszechwiedzący, dokonujący niemożliwego, stworzył mnie i zna mnie na wylot. Chcę, aby moje życie było szczęśliwe i by moja śmierć miała sens, była początkiem życia wiecznego, w Niebie, w stanie wiecznego szczęścia, radości, z Nim, Matką Boża i świętymi.

Wyobraźcie sobie taki stan wiecznej radości, bez cierpienia, zmartwień, w miejscu gdzie nie ma niesprawiedliwości, wojen, umierania, łez, niepewności, problemów, kłopotów. W każdej chwili można sobie pogadać z Panem Bogiem twarzą w twarz, z Maryją, czy z jakimś ulubionym świętym. Czad.

Pustynia serc

"Zrób wszystko, co w Twoich siłach, walcz, walcz do końca! Nie poddawaj się, wytrwaj, choćbyś opadał z sił, trwaj, a kiedy już dasz z siebie wszystko - pojawi się Boża łaska! Nie wolno Ci wątpić, nadzieja jest większym horyzontem niż zwątpienie, po nim stąpaj twardo, z ufnością!

Jego łaska zawsze przychodzi w odpowiednim momencie, jeśli po długim czasie - tym obfitsza! Więc trwaj!

Nawet jeśli wszystko się sypie, nawet jeśli każda dziedzina Twojego życia leży w gruzach - nadal jesteś Ty i Boża moc w Tobie, to cudowne połączenie! Jezus Chrystus zmartwychwstał w 3 dni, Ty też możesz odbudować z Nim swoje życie! Wszystko zależy od tego, ile będziesz ufał i współpracował z Nim! Zerwij wszystkie schematy, zacznij żyć na nowo! Nie ograniczaj Jezusa, nie zamykaj Go w swoim własnym myśleniu, On działa z mocą, niespodziewanie i w odpowiednim czasie!

On nigdy nie przestaje trwać, a Ty?! Łap za różaniec, łap za Pismo Święte, biegnij do kościoła! Zaszalej! Zacznij od nowa!"


niedziela, 8 września 2013

„Pan moją siłą, moją twierdzą, moją ucieczką w dniu ucisku.” Jr 16,19

Spacer po Mszy, co by rozruszać zasiedziałe nogi. I Bóg mi pokazuje ludzi na rowerach, na rolkach, biegających. I tak sobie myślę, o co kaman? Przecież ja nie mogę. A On mi mówi, że mogę, że za niedługo wejdę na rower, założę rolki i pobiegnę. Że będę mogła wrócić na treningi. Bo On uzdrowi moje ciało. Tylko muszę do Niego wrócić, „nawrócić się” i zacząć ”chodzić w blasku Jego światła”. Nie mam nikogo wychwalać, poza Bogiem, mam Go kochać „z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich”.

Nie wiem jak to było kiedyś, jak sobie kiedyś radziłam w trudnych sytuacjach. Teraz, nie wyobrażam sobie przejść przez wydarzenia ciężkie, smutne, ale i te radosne bez Pisma Świętego. Ono odpowiada na wszystkie moje pragnienia, pytania, żale. Mówi o tym, co czuje i pokazuje gdzie mogę szukać pomocy. Daje nadzieje, wzywa do walki i nie poddawania się, uczy wiary, mówi, jak żyć. Pokazuje drogi rozwoju, ścieżki, na których możemy ubogacać naszą codzienność. Mówi o tym, jaka powinna być kobieta, co jest w życiu ważne, a na co nie warto zwracać uwagi. Jest niesamowite! Boże Twoje „Słowo jest żywe i skuteczne, zdolne osądzić moje myśli i pragnienia serca”. Dzięki Ci za nie! I gdy zastanawiam się, czy nie tracę czasu sięgając po Pismo, zamiast działać, okazuje się, że wcale go nie tracę, tylko zyskuję, zyskuję tak wiele!

Przez pierwszy tydzień po wypadku dziękowałam za życie i walczyłam. Każdego dnia z bólem wstawałam z łóżka i cieszyłam się, że tak szybko dochodzę do siebie, że już mogę unieść rękę, zgiąć nogę. Ze wszystkim jakoś dawałam sobie radę. Każdego dnia z całych sił trzymałam się Boga. Wiedziałam, że moja siła, zawsze pochodziła od Niego. Więc i teraz z Niego czerpałam wolę walki.

Aż do czasu. W końcu podłamałam się. Przyjechała siostra, litowała się nade mną i traktowała jak niepełnosprawną. Rozumiem ją, pewnie sama też chciałabym pomóc komuś po wypadku. Ale nie tego potrzebowałam, jestem z tych, którzy zaprzestając walki, przestają oddychać. Dla Boga też czasu coraz mniej, mniej modlitwy, mniej słuchania tego, co On ma mi do powiedzenia. I zaczęłam się oglądać na innych, że inni są cali i zdrowi a ja niepełnosprawna. Radość z tego, że żyję i nie jestem połamana zamieniła się w rozpacz, że już pewnie nigdy nie dojdę do siebie, nie pojadę w góry, nie będę mogła dużo chodzić, nie będę mogła jeździć na rowerze, na nartach, nie wrócę na treningi. Że już na pewno za późno dla mojego kolana, że wszystko przeze mnie, bo je zaniedbałam.

Zatrułam serce czarnymi myślami. Nie dopuszczając do głosu Boga.

Na szczęście On zbyt długo nie pozwolił mi się w nich pogrążać. Owszem, miałam ciężki tydzień, tydzień walki, poszukiwania nadziei, odbudowywania wiary. I jak zwykle dostałam koło ratunkowe w postaci Pisma świętego, spowiedzi, częstszej Komunii i przyjaciół. Boże dzięki Ci za nich! I gdy za bardzo skupiałam się na sobie, Ty zaangażowałeś mnie w działanie i postawiłeś na mojej drodze ludzi schorowanych, cierpiących, samotnych, tak bym przestała narzekać, że już gorzej ode mnie to nikt nie ma.

Kochany jesteś!

Powoli wracam do siebie. Bóg nawet ze zła potrafi wyciągnąć dobro. Nawet z mojej głupoty i pośpiechu. Za bardzo pokładałam nadzieje w sobie, za bardzo myślałam, że wszystko mi wolno. I przestałam dostrzegać innych. Za bardzo chciałam wszystko sama, nie prosząc o pomoc. No to „dostałam po łbie” – dosłownie i w przenośni.

Śmiem twierdzić, że Bóg przygotował mnie do wypadku. Dał mi przed nim przeczytać odpowiednie książki, spotkać odpowiednich ludzi, dał mi wszystko, co pomogło mi przejść przez ten najgorszy okres. Skoro człowiek "bez rąk i bez nóg nie ma ograniczeń", to tym bardziej ja mając sprawną jedną rękę i jedną nogę. Skoro przez wypadek chłopca, mogła się objawić chwała Boga, to może i ktoś dzięki mojemu nieszczęściu Go poznał.

Co mnie zaskoczyło? Że nic i nikt nie był w stanie mnie pocieszyć i dodać sił. No wszystkiego próbowałam. Dopiero, gdy nadszedł dla mnie czas, Bóg przyszedł, uzdrowił moje serce, dał mi swoją radość, dał swojego Ducha. Dzisiaj na Mszy z Przymierzem Miłosierdzia..

Ale to nie jest tak hop siup i już. Bóg uzdrawia i… zleca misję. Nawrócić jedną osobą na miesiąc! Czad :D i oczywiście pocieszać innych, tą pociechą, którą dostaliśmy od Niego.

Na koniec 5 zaleceń o. Antonello z Przymierza Miłosierdzia, co by każdy mógł skorzystać:

1. Modlić się do Ducha, wszędzie, o każdej porze.
2. Być zawsze razem, w Kościele, we wspólnocie.
3. Posługiwać charyzmatami, rozwijać, ciągle je wykorzystywać.
4. Prosić o Ducha, żeby przyszedł osobiście do mnie.
5. Ewangelizować


A poniżej niektóre z moich "kół ratunkowych", a nuż komuś się przydadzą:


Księga Barucha:

„Nie upadaj na duchu, Jeruzalem, pocieszy cię Ten, który dał ci imię. Biada tym, którzy cię skrzywdzili i cieszą się z twego nieszczęścia.”

„Cierpliwie znosić, ufać Panu, wołać do Niego, być dobrej myśli, a On prędko nas wybawi."

Odłóż szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana.”

„Spójrz na wschód i zobacz radość, która Ci przychodzi od Pana

„Podnieś się.”

Księga Jeremiasza:

„To mówi Pan:
«Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku
i który w ciele upatruje swą siłę,
a od Pana odwraca swe serce.
Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie,
nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście:
wybiera miejsca spalone na pustyni,
ziemię słoną i bezludną.
Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu,
i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą,
co swe korzenie puszcza ku strumieniowi;
nie obawia się, skoro przyjdzie upał,
bo utrzyma zielone liście;
także w roku posuchy nie doznaje niepokoju
i nie przestaje wydawać owoców.
Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne
i niepoprawne - któż je zgłębi?
Ja, Pan, badam serce
i doświadczam nerki,
bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania,
według owoców jego uczynków.

 Uzdrów mnie, Panie, bym się stał zdrowym;
ratuj mnie, bym doznał ratunku.
Ty bowiem jesteś moją chlubą.
Oto oni, którzy mi mówią:
«Gdzie jest słowo Boże?
Niechże się wypełni!»
Ale ja nie nalegałem
na Ciebie o nieszczęście,
ani nie pragnąłem dnia zagłady.
Ty wiesz: to, co wyszło z moich ust,
jest zupełnie jawne przed Tobą.
Nie bądź dla mnie postrachem,
Ty, moja ucieczko w dniu nieszczęścia!

Księga Jonasza:

„Pan zesłał wielką rybę, aby połknęła Jonasza. I był Jonasz we wnętrznościach ryby trzy dni i trzy noce. Z wnętrzności ryby modlił się Jonasz do swego Pana Boga. I mówił:
«W utrapieniu moim wołałem do Pana,
a On mi odpowiedział.
Z głębokości Szeolu wzywałem pomocy,
a Ty usłyszałeś mój głos.
Rzuciłeś mnie na głębię, we wnętrze morza,
i nurt mnie ogarnął.
Wszystkie Twe morskie bałwany i fale Twoje
przeszły nade mną.
Rzekłem do Ciebie: Wygnany daleko od oczu Twoich,
<jakże choć tyle osiągnę, by móc> wejrzeć na Twój święty przybytek?
Wody objęły mnie zewsząd, aż po gardło,
ocean mnie otoczył,
sitowie okoliło mi głowę.
Do posad gór zstąpiłem,
zawory ziemi zostały poza mną na zawsze.
Ale Ty wyprowadziłeś życie moje z przepaści,
Panie, mój Boże!
Gdy gasło we mnie życie,
wspomniałem na Pana,
a modlitwa moja dotarła do Ciebie,
do Twego świętego przybytku.
Czciciele próżnych marności
opuszczają Łaskawego dla nich
.
Ale ja złożę Tobie ofiarę,
z głośnym dziękczynieniem.
Spełnię to, co ślubowałem.

Zbawienie jest u Pana».
Pan nakazał rybie i wyrzuciła Jonasza na ląd.”

sobota, 7 września 2013

Sobór Watykański II - Orędzia - Do Kobiet

"Teraz do WAS skierowujemy się niewiasty wszystkich stanów, dziewczęta, żony, matki i wdowy; także do Was Dziewice Bogu poświęcone i niewiasty samotne; wy stanowicie połowę przeogromnej rodziny ludzkiej.

Kościół jest dumny - wy o tym wiecie - że wyniósł i uwolnił niewiastę, sprawił, że w ciągu wieków zawsze jaśniała w różnorodności charakterów, jej istotna równość z mężczyzną.

Lecz nadchodzi godzina, nadeszła godzina, gdzie powołanie niewiasty otrzymuje swoją pełność. Godzina, w której niewiasta osiąga w społeczeństwie swój wpływ, swoje promieniowanie, swoją władzę nigdy dotąd nie posiadaną. Dlatego w chwili kiedy ludzkość przeżywa tak głęboką zmianę, niewiasty przepojone duchem Ewangelii mogą tak wiele uczynić, aby pomóc ludzkości by nie zawiodła.

Wy niewiasty zawsze stójcie na straży ogniska domowego, miłości, źródeł życia, znaczenia kołyski. Wy jesteście obecne przy tajemnicy powstającego życia i wy pocieszacie przy śmierci. Technice naszej grozi to, że stanie się nieludzką. Pojednajcie więc ludzi z życiem. A przede wszystkim zaś czuwajcie - o to was błagamy - nad przyszłością naszego rodzaju. Wstrzymajcie rękę mężczyzny, który w momencie szału usiłowałby zniszczyć cywilizację ludzką.

Żony, matki rodzin, pierwsze wychowawczynie rodzaju ludzkiego w ciszy ogniska domowego przekazujcie Synom i Córkom Waszym tradycje Ojców Waszych przygotowując ich równocześnie do niezgłębionej przyszłości. Pamiętajcie zawsze, że Matka poprzez swoje dzieci należy do tej przyszłości, której już może nie ujrzy.

Także i wy niewiasty samotne wiedzcie o tym, że możecie spełnić wasze powołanie przez poświęcenie się. Społeczność wzywa was zewsząd, nawet same rodziny nie mogą żyć bez pomocy tych, które nie mają rodziny.

Wy przede wszystkim dziewice Bogu poświęcone w świecie, gdzie egoizm i poszukiwanie przyjemności staje się prawem, stańcie się strażniczkami czystości, bezinteresowności, pobożności. Pan Jezus dając miłości małżeńskiej jej pełnię wyniósł również wyrzeczenie się tej miłości jeżeli czyni się to dla Miłości nieskończonej i w celu służenia wszystkim.

Wreszcie wy niewiasty doświadczone, które stoicie pod krzyżem na podobieństwo Maryi, wy które tak często w historii dawałyście mężczyznom moc by walczyli do końca, by dawali świadectwo, aż do męczeństwa, wspomóżcie ich raz jeszcze, by zachowali śmiałość wielkich przedsięwzięć a zarazem cierpliwość i uczucie pokornego początku.

O Wy Niewiasty, które potraficie uczynić prawdę słodką, miłą, dostępną, przyczyńcie się, aby duch Soboru przeniknął wszystkie instytucje, szkoły, ogniska domowe w ich życiu codziennym.
Niewiasty całego świata chrześcijanki i niewierzące, wy którym powierzone jest życie w tak ważnym momencie historii, od Was zależy ocalenie pokoju światowego."