czwartek, 26 czerwca 2014

Bóg jest nie z tego świata

- Boże, za trzy godziny zaliczenie, za dwie odpowiedź, kierowniczka do odwiedzenia, wpisy z budowli morskich i betonu, trzeba jechać na drugi koniec miasta, zabiegi, rehabilitacja, projekty. Aaaaaa!

A co On na to?

-Za mało kochasz.

Szalony.

wtorek, 10 czerwca 2014

(Nie) tylko dla "singielek"


Bóg jest szalony dając nam pragnienia. 25 lat na karku, instynkt macierzyński rozwinięty ponad miarę, poczucie samotności raz na jakiś czas wręcz dobijające. Zaangażowana w duszpasterstwo akademickie, śpiewająca, modląca się, powoli kończąca swoje ukochane studia, lubiąca pisać, mająca wielu przyjaciół, kochającą rodzinę i ciągle chcąca czegoś więcej…

Wiem, co powinnam, bardzo dobrze wiem. Powinnam przyjąć od Boga taki stan rzeczy, jaki jest. Skoro On kocha mnie ponad miarę i nie stawia na mojej drodze jednego wyjątkowego mężczyzny, to ma w tym jakiś cel.

Może chce mi pokazać, że mężczyzna nie jest mi do niczego potrzebny? Może chce nauczyć, że dopiero, gdy kogoś nie potrzebujemy, dopiero wtedy jesteśmy w stanie pokochać bezinteresownie? Mam przyjaciół, którzy są przy mnie, na co dzień, wspierają w trudnych chwilach i zarażają swoją radością. Mam rodzinę, która troszczy się o mnie jakbym była jakimś drogocennym skarbem. Boże dzięki Ci na nich wszystkich! Sprawiają, że czuję się kochana, potrzebna, wyjątkowa. Ale…

Ale jestem nienormalna, nie umiem docenić tego, co mam i ciągle mi czegoś brakuje.

Nie raz doświadczałam pomocy Pana Boga i to w tych najdrobniejszych kwestiach, jak i w wielkich tarapatach. Gdy wychodzę, czeka na mnie winda, kiedy w nocy dochodzę do przystanku, za chwile podjeżdża autobus. Chroni mnie w czasie niebezpieczeństw i pociesza w chwilach smutku. Robi, co może, żebym Mu zaufała, żebym uwierzyła, że wszystkie wydarzenia w moim życiu mają ogromne znaczenie i że On z wszystkiego potrafi wyciągnąć dobro. Pokazuje mi piękno świata, uśmiechy dzieci, stawia na mojej drodze cudownych ludzi. Ale…

Ale właśnie, co? Ciągle brakuje mi tego zaufania, ciągle brakuje mi odwagi zawierzenia Mu do końca. Nie umiem się zgodzić na to, że nawet, jeśli nie będę miała męża i dzieci mogę być szczęśliwa. Nie potrafię powiedzieć, tak Boże, mogę być sama nawet do końca życia, bo wiem, że mam Ciebie i to mi wystarcza. No nie wystarcza. Brakuje mi wiary, lub może w ogóle jej nie mam?

Za to ciągle mam w sobie to wielkie pragnienie drugiego człowieka przy sobie, nie ludzi, nie wielu mężczyzn, a jednego. Takiego towarzysza na całe życie, lub ile nam tam Pan Bóg czasu da. Kogoś, dla kogo chciałabym zrezygnować z siebie, poświęcić się, służyć, oddać się i być mu poddaną. Kogoś, w kim trudziłabym się nad wychowaniem dzieci i patrzyła jak nasze pociechy dorastają. Kogoś, z kim uciekałabym przed nudą i hałasem świata w jakieś odludne zakątki. Kogoś tak nienormalnego jak ja.

I nie przekona mnie nawet to, że wiem, że posiadanie męża czy rodziny nie jest gwarantem braku poczucia samotności. Ani to, że oni nie będą w stanie wypełnić tej mojej wielkiej potrzeby miłości. Wiem, że tylko od Boga możemy dostać tyle ile potrzebujemy i tylko świadomość Jego obecności może pozbawić poczucia samotności, choć i On czasem się ukrywa. I mogę klepać jak mantrę, że nie potrzebuję mężczyzny, że mąż nie jest mi do niczego potrzebny, a serce i tak swoje wie i nawet, gdy je zagłuszam, ono tak cicho sobie siedzi i nadal czeka…

Po co to piszę? Żeby pokazać Wam moje kochane kobiety, że nie jesteście same. Po to, żeby Wam powiedzieć, że wszystko z Wami w porządku i nic nie jest z Wami nie tak. Na pewno jesteście piękne, mądre i warte miłości, bo wszystkie jesteśmy.

Tylko my za bardzo chcemy, żeby wszystko było po naszemu, a nasze plany mogą rozmijać się z tym, co może dać nam prawdziwe szczęście, z tym, co przygotował dla nas Bóg. On wszystko przenika i wie, co dla nas najlepsze.

Może musimy się jeszcze sporo nauczyć, może nasz przyszły mąż musi jeszcze dorosnąć ;), może coś jeszcze ma się wydarzyć w naszym życiu zanim… Nie odgadniemy tego, co On przygotował. Może najbardziej szczęśliwe będziemy same albo we wspólnocie zakonnej? Przeraża Was to? Mnie też.

Ponoć jedyna słuszna droga w życiu to droga miłości, więc kochajmy naszych przyjaciół i nieprzyjaciół też, dbajmy o relacje w rodzinie, pokazujmy każdej napotkanej osobie, że jest ważna, potrzebna. Ciągłe wypatrywanie swojego przyszłego męża, narzekanie na to, że go jeszcze nie ma i marudzenie, że wszyscy mężczyźni dokoła są beznadziejni, to strata czasu. Jesteśmy młode, piękne, wspaniałe, utalentowane, więc żyjmy pełnią życia, rozwijajmy się, dawajmy siebie innym. Zadbajmy o to byśmy wykorzystały w pełni ten potencjał, jaki włożył w nas Bóg.

Szczęśliwe możemy być tu i teraz, jak uświadomimy sobie, że mamy wszystko, czego nam na ten moment życia potrzeba i że mamy tak wiele.

czwartek, 5 czerwca 2014

Nic nie dzieje się bez przyczyny

"W szczególności choroba może być błogosławionym zwiastunem nawrócenia danego człowieka. Nie tylko przeszkadza mu ona w realizacji osobistych pragnień, zmniejsza ona ponadto jego zdolność popełniania grzechu i redukuje ilość okazji do grzechu. W tym wymuszonym oderwaniu się od zła, będącym Bożym Miłosierdziem, człowiek ma czas na poszukiwanie samego siebie, na poddanie ocenie swojego życia, na zanalizowanie go w perspektywie większej rzeczywistości. Zastanawia się on nad Bogiem i w tym momencie doznaje poczucia dwoistości; wtedy ma miejsce skonfrontowanie osobowości z Boskością, porównanie faktów jego życia z ideałem, od którego upadł. Dusza zmuszona jest wejrzeć w głąb samej siebie i spytać się, czy znajduje więcej pokoju w cierpieniu, czy w grzeszeniu? Gdy chory człowiek w swojej pasywności zaczyna pytać: "Jaki jest sens mojego życia? Dlaczego tu jestem?", kryzys już się rozpoczął. Nawrócenie staje się możliwe dokładnie w tym momencie, w którym człowiek przestaje obwiniać Boga lub życie i zaczyna obwiniać samego siebie; czyniąc to, staje się on zdolny dokonać rozróżnienia między grzesznymi kleszczami [w których trwa], a statkiem swojej duszy. Pojawia się rysa na zbroi jego egotyzmu; teraz może wlać się [przez nią] światło słoneczne Bożej łaski. Lecz dopóki tak się nie stanie, katastrofy nie uczą nas niczego oprócz rozpaczy."

("Peace of Soul" Sługa Boży Fulton J. Sheen)