czwartek, 1 stycznia 2015

Życzenia

Nowy Rok. Radość, zabawa. Budzę się nad ranem i Pan pokazuje mi wczorajszy dzień, najpierw to, co dobre, a później wszystkie uchybienia. Niezauważenie potrzebujących, brak miłości, brak otwarcia na nieznanych ludzi. On, sama miłość, nie potrafi przejść koło takiego mojego postępowania obojętnie. I jak zwykle, te Jego: „za mało kochasz!”. Tracąc dla kogoś potrzebującego czas pełnisz Jego wolę, chociaż czasami tak ciężko zrezygnować ze swoich pomysłów na wypełnienie danej chwili.

Pan Bóg ciągle uczy mnie czegoś nowego, choć się wydaje, że jest tak daleko, że nie jest tak blisko, jak za czasów powrotu do Kościoła. A jednak, nadal prowadzi mnie za rękę, tyle, że żeby to dostrzec muszę na chwilę odejść od siebie i spojrzeć na wszystko z dystansu.

Dostałam od niego wielu kochanych ludzi, takich, że jak teraz to piszę, to łzy stają mi w oczach. Z ludzkiego punktu widzenia, nie zasługuję na nich. Jestem okropną córką, siostrą, a i przyjaciołom często nie jestem w stanie dać swojego czasu, albo zrezygnować z ciągłego gadania o sobie, by w końcu zamilknąć i wysłuchać kogoś, kto tego potrzebuje. No do kitu. A jednak On postawił ich na mojej drodze i związał nas czymś takim, że te moje uchybienia przestają mieć aż tak wielkie znaczenie. Czym? Swoją miłością. Czasami przychodziło mi do głowy, że może to ja jestem taka wspaniała, że otacza mnie tylu dobrych ludzi. Bzdura. Wystarczy, że na chwilę odejdę od Niego, a widzę, jakim marnym człowiekiem jestem, ile we mnie egoizmu, pychy, chęci posiadania. Oni nie przychodzą do mnie, to nie ja ich zatrzymuję, to Ten, który we mnie mieszka. Kiedyś to już gdzieś słyszałam, kiedyś już do tego doszłam. Ale w codziennej pogoni za „lepszym życiem” gdzieś to zagubiłam. Na szczęście trafiłam do Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie i tam mi to przypomnieli. Ludzie nie przychodzą do nas, oni nie tyle szukają nas, oni szukają Boga i Bóg jest tym, kim mamy ich obdarować. Mamy im dać Jego troskę, współczucie, zainteresowanie, czas, Jego miłość. Tylko, żeby mieć, co dać, trzeba najpierw wziąć. Karmić się Jego ciałem, modlić się, słuchać, tego, co On ma do powiedzenia. A ja się dziwiłam, że przez ostatnie trzy tygodnie wszelkie moje próby pokazania innym Boga spełzały na niczym. Skoro postawiłam Go na drugim, czy trzecim miejscu w moim życiu, nie mogło być inaczej.

Własnymi siłami możemy naprawdę niewiele. Za to razem z Nim możemy zmieniać świat. Każdy z nas, ty i ja, możemy iść w świat i dając świadectwo naszym codziennym życiem, przybliżać ludzi do Boga. Pokazywać, że można inaczej. Żyć postępując sprawiedliwie, czasem rezygnując z zaszczytów, czy wygranej, że da się przebaczać i nie życzyć źle naszym wrogom, że możliwa jest rezygnacja ze swoich planów, że można walczyć o czyste sumienie, nie kłamiąc, nie naginając prawdy. Że cierpienie, trudności mają głębszy sens, oczyszczają człowieka, pokazują jak bardzo jest kruchy, jak bardzo potrzebuje innych ludzi. Że sukces i życie bez zmartwień wcale nie są wyznacznikami szczęścia.

Szczęście to znać powód swojego pobytu na ziemi, zdawać sobie sprawę z tego, że ma się tu coś do zrobienia, coś, co nie zniknie wraz z naszą śmiercią. To wstawać rano i wiedzieć, po co to wszystko robimy. To świadomość misji, jaką mamy do wypełnienia. Szczęście to ludzie, którzy są obok nas. To, że nie jesteśmy samowystarczalni, ale potrzebujemy siebie nawzajem. Szczęście to radość, której nie zabijają przeciwności losu. To życie, które jest przygodą i ciągłym odkrywaniem czegoś nieznanego. Szczęście to uśmiech, szczerość i prostota dzieci, to nadzieja, że mogą uczynić wiele dobra, dokonać rzeczy wielkich, że niosą w sobie tak ogromny potencjał. Szczęście to piękno otaczającego świata, góry, morza, lasy, rzeki, dzika natura. Szczęście to słoneczny dzień po całym tygodniu szarugi. Szczęście to czyjś uśmiech, to poczucie, że ktoś się o ciebie zatroszczył, że ktoś potraktował cię tak, że w końcu poczułeś się wartościowym człowiekiem, piękną kobietą, prawdziwym mężczyzną, wartym miłości, wystarczająco dobrym. Szczęście to przekraczanie własnych granic, dokonywanie czegoś, co było ponad twoje siły i uparte dążenie do celu. To zauważenie dobrych owoców tego, co z siebie dałeś innym ludziom, choć wszystko wydawało się bez sensu.


Szczęście to te ciepło, które wypełnia serce, gdy myślisz sobie, że dzięki Bogu, to był naprawdę piękny rok. Właśnie takiego poczucia, życzę Wam pod koniec tego, dopiero co, rozpoczętego roku.