sobota, 14 grudnia 2013

"W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry..." (Łk 1,39)

Za każdym razem, gdy idę spotkać się z moimi przyjaciółkami mam przed oczami Maryję, która zdąża do św. Elżbiety. Taka cała podekscytowana z sercem gotowym, żeby móc wylać wszystkie troski i radości. Podzielić się minionymi wydarzeniami, trudami dnia codziennego. I jak dla mnie Maryja szła sama, sama, samusieńka. Nie mając wokół siebie nikogo, z kim mogłaby porozmawiać. Mimo, że Józef był przy niej, ona w pośpiechem udała się do Elżbiety. Cała kipiąc emocjami, nie mogła już się doczekać aż podzieli się swoim sercem z tą, która wczuje się w jej sytuację, zrozumie, nie wyśmieje, nie oceni. Ale przytuli, wesprze, doradzi, nie przekreśli, nawet, gdy pozna jakąś czarną plamę na życiorysie. Spotkać się i wygadać przed kimś, kto też walczy o to, by całe swoje życie zbudować na Bogu. Z kimś, kto na wiele rzeczy patrzy podobnie, kto przeszedł przez podobne trudności. Kto chce dla Ciebie dobrze, ceni Cię i broni, kiedy trzeba. I jest kobietą, taką jak Ty!

Bezcenne -  takie są moje przyjaciółki!

Bóg dał Maryi Elżbietę, obie doświadczyły ogromu Jego miłości i Mocy, dla której "nie ma nic niemożliwego." Obie były pełne radości z tego, że Bóg zlecił im wyjątkową misje w dziejach zbawienia. I obie były cudownymi wrażliwymi, ale i silnymi kobietami głębokiej wiary. Wobec tak wielkich zapowiedzi, tego co miało się dokonać w ich życiu, nie ulękły się, tylko pokornie oddały w ręce Najwyższego, który obiecał, że się o nie zatroszczy.

A ja dostałam te cudowne Boże kobiety, które mnie wspierają na co dzień! Dzięki Ci za nie!

I proszę Cię o łaskę, abyś stwarzał nas na wzór Maryi i Elżbiety, kobietami wielkiej wiary i oddania, umacniał Duchem Świętym, napełniał radością i prowadził drogą do świętości. Amen.


"Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze." Henry Ford