sobota, 16 sierpnia 2014

Dzień Bożej desperacji

Zaczął się jak każdy zwykły dzień i tak sobie spokojnie trwał aż do momentu wybuchu. W roli zapłonu wystąpiła dekoracja ślubna w kościele, moim ulubionym kościele.

My piękne wspaniałe kobiety nie jesteśmy bez winy, nie jesteśmy bez wad, ale nie można na nas zrzucać całej odpowiedzialności za stan dzisiejszych mężczyzn, choć damami, w starym znaczeniu tego słowa, już nie jesteśmy. Rozumiem brak wzorca mężczyzny w domu rodzinnym, brak starszych kolegów, od których można by było nauczyć się sztuki zdobywania serca kobiety. Ale w dzisiejszych czasach mamy na ten temat mnóstwo książek, artykułów i konferencji i to ogólnodostępnych, więc wystarczy chcieć. Są specjalne rekolekcje i wyjazdy dla mężczyzn, można też poszukać w nieco dalszym otoczeniu jakiegoś dzielnego autorytetu. Tyle, że naszym panom się nie chce. Albo myślą, że mają jeszcze na to czas. Ale skąd ty możesz wiedzieć, że masz jeszcze na to czas? Człowiek rozwija się w pełni wśród innych ludzi. Bez drugiego człowieka jesteśmy inwalidami zamkniętymi w świecie swoich własnych spraw, egoistami, niezdolnymi do poświęcenia, służby, niezdolnymi do miłości. Ale po co wchodzić w związek, po co wstępować do zakonu, „iść na księdza”? Po co się starać, po co dać z siebie coś więcej? Po co wzrastać w męskości? Po co zdobywać kobietę, męczyć się, odgadując, o co jej właściwie może chodzić? Po co brać odpowiedzialność za drugiego człowieka i się o niego troszczyć? Po co to wszystko? Skąd taki pomysł? Z samego początku, człowiek nie został stworzony do bycia samotną wyspą i Bóg go tak zaprogramował, że tylko wtedy, gdy daje siebie innym, gdy dobro drugiego człowieka staje się dla niego ważniejsze od własnej wygody i komfortu, tylko wtedy żyje w pełni i czuję się tak naprawdę szczęśliwy.

A nam wszystkim poprzewracało się w głowach i gdy tylko widzimy, że coś wymaga od nas wysiłku i poświęcenia to dajemy dyla, byle jak najdalej. Boimy się zaryzykować, wejść w coś, co nie daje gwarancji wygranej, boimy się stracić kontrolę nad własnym życiem, wprowadzić w nie coś całkiem nowego i kierującego uwagę na innych, a nie na nas samych. Boimy się, że nie damy rady, myślimy, że się nie nadajemy, więc zwlekamy, czekając na lepsze czasy. Zapominamy, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i że On dając nam pragnienia, całą swoją mocą wspiera nas przy ich realizacji. Nie zostawia nas z tym samych. Czasami trzeba się po prostu rzucić w nieznane, pójść za głosem serca, zaufać i oddać stery swojego życia Najlepszemu Żeglarzowi. I pracować nad sobą, wymagać od siebie i przestać myśleć, że się nie nadajemy. Jesteśmy wspaniałymi ludźmi, dziećmi naszego Boga, stworzonymi, by z Jego pomocą dokonywać rzeczy wielkich. Uwierz w to!

Ucieczka Jonasza przed zadaniem, jakie zlecił mu Bóg, wywołała ogromną burzę i zagrożenie życia całej załogi okrętu. A co jeśli bez ciebie, wypełniającego swojej misji na ziemi, ktoś zginie, albo po prostu twoje życie będzie marne? Szkoda życia na jego marnowanie, masz je tylko jedno, bezcenne, więc wykorzystaj je w pełni. I ryzykuj, "dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego" (Łk 1,37).

Wpis dedykowany kochanemu Jarkowi w dniu Jego 28 urodzin! (Wierzę, że bez problemu odnajdziesz to, co do Ciebie ;))

Polecam!
https://www.facebook.com/jarek.kozlowski.rysunki?fref=ts
http://jarekk.blog.deon.pl/
http://ostatnia-strona.blogspot.com/