niedziela, 28 kwietnia 2013

Wolontariat uczy bycia człowiekiem wśród ludzi.

Coraz więcej liści na drzewach i już prawie nie widzę dźwigów na budowie. Tylko chwilę mnie nie było, a już wiosna rozkwitła. W Międzyzdrojach trochę mniej zielono. Ale było słońce! Choć na ostatni dzień, na ostatnie godziny wspólnego bycia razem.

Spotkanie wolontariuszy ze świetlicy środowiskowej. Kilkunastu wolontariuszy, trzech wychowawców i ludzie, którzy chcieli tam być. Większość w wolnych chwilach trenuje wolontariat, czyli coś za darmo. Idziesz, pracujesz i nic za to nie dostajesz, albo robisz więcej niż to, za co ci płacą. Wolontariusz to jakiś taki dziwny człowiek, który gdzieś tam się udziela. Pewnie nie ma, co zrobić z wolnym czasem.

WYWIAD

-O, co w tym wszystkim chodzi?

-O życie pełnią.

-A, kiedy można żyć pełnią?

-„Kiedy żyje się w pełni pośród innych ludzi.”

-A, kiedy żyje się w pełni pośród innych ludzi?

-Gdy żyje się w poczuciu wolności, będąc sobą, ze wszystkimi wadami, zaletami, nawykami, które się akceptuje, jako składniki własnego „ja”.

-Co takiego szczególnego jest w wolontariacie?

-Przede wszystkim otwiera na innych ludzi, na ich potrzeby. Poznając nowych ludzi, poznajemy siebie. Uczymy się swoich własnych zachowań, dostrzegamy, nad czym jeszcze musimy popracować, a co jest z kolei naszą wielką zaletą, talentem, którym możemy służyć. Pracując w zespołach rozwijamy się by mobilniej i efektywniej żyć: w pracy, w domu, szkole, we wszelkich kręgach, w jakich się pojawiamy. Pokazując swoją ścieżkę rozwoju możemy zachęcać innych ludzi do podejmowania swoich ścieżek, nowych wyzwań, zadań, do wchodzenia z nieznane sytuacje. Jako chrześcijanie powinniśmy pamiętać, że Bóg wzywa nas byśmy uczyli i zachęcali wszystkich do jak najlepszego wykorzystywania czasu, jaki został nam na ziemi, by nikt nie żył marnie, by nikt nie czuł się niepotrzebny czy przeciętny. Każdy ma jakiś talent, każdy jest inny, wyjątkowy. Bóg obdarzył nas takimi talentami, jakie najbardziej do nas pasują, których rozwijanie da nam najwięcej frajdy. Naszym zadaniem jest odkryć te predyspozycje i współpracować z Bogiem, byśmy wykorzystywali je w odpowiedni sposób.

-Czego jeszcze uczy wolontariat?

-Tego, że w gruncie rzeczy jesteśmy bardzo podobni. Pragniemy miłości, akceptacji, bezpieczeństwa, zainteresowania. Dobrze nam, gdy czujemy się potrzebni, lubimy się śmiać, bawić, rozwijać, tworzyć coś nowego.

-Czy wolontariat jest tylko taki mega pozytywny? Nie ma z nim żadnych trudności?

-Oczywiście są, ale spotykając innych ludzi, możesz korzystać z ich doświadczenia, pomocy. Chodzi o to byśmy razem zrobili coś fajnego. Nie siłą jakiejś jednej osoby. Ale wspólnie, każdy po trochę dorzuca swojego czasu, zdolności, bagażu doświadczeń, byśmy mogli stworzyć coś konkretnego i naprawdę potrzebnego. W razie trudności trzeba ze sobą rozmawiać. Tego ciągle trzeba się uczyć. Uczyć się mówić o swoich uczuciach, obawach, o tym, co mi się nie podoba, co bym zmienił, jak. Każdego głos jest ważny, bardzo ważny. Kurcze, jeśli ktoś widzi, że coś nie gra i o tym nie mówi, to przepada szansa na udoskonalenie działania, na zapobiegnięcie przyszłym nieprzyjemnym sytuacjom. „Jeśli coś ci się nie podoba, to nie uciekaj, tylko wejdź tam i to zmień.” To chyba jedna z naczelnych zasad. „Nie bądź cicho”, wyraź swoje zdanie. Daj innym szanse poznania twoich pomysłów, przecież one mogą wnieść tak wiele dobrego. Nie zrażaj się tym, że coś nie wychodzi, że ktoś źle na ciebie spojrzał, coś o tobie powiedział. Masz zły dzień? No i co z tego, przecież każdemu się zdarza krótszy lub dłuższy okres zniechęcenia, braku entuzjazmu. Ale nie poddawaj się. Trzeba pamiętać, że szatanowi bardzo zależy na tym, abyśmy nic nie robili ze swoim życiem, a już na pewno na tym byśmy nie pomagali innym. Więc walczmy, bo jesteśmy wezwani do walki, o każdego człowieka!

- A co z pracą z dziećmi? Jaki ma ona sens, gdy nie jesteśmy pedagogami, nie skończyliśmy odpowiednich studiów, nie mamy żadnego doświadczenia?

-Wielu z nas nie ma kontaktu z ludźmi młodszymi od siebie, a co dopiero z dziećmi. Wielu z nas tak zapędza się z codziennym życiu i wymaganiach świata dorosłych, że zapomina o tym, kim byliśmy, gdy byliśmy młodsi, o tym, jakie mieliśmy ideały, w jaki sposób patrzyliśmy na świat, kim chcieliśmy zostać. Zapominamy o tym jak bardzo potrzebowaliśmy autorytetów, na których budowaliśmy własny zbiór wartości. Jak bardzo potrzebowaliśmy ludzi starszych, którzy pomagali nam zrozumieć trudne sprawy. I mieliśmy tych ludzi, mieliśmy tych, którzy pomagali nam odrabiać lekcje, uczyli, co wolno a czego nie, bawili się z nami, słuchali, poświęcali każdą wolną chwilę. Budowali nasze poczucie własnej wartości, wprowadzali w świat więzi międzyludzkich. I obdarzali miłością, zrozumieniem, cierpliwością, ofiarowując nam to wszystko za darmo. A jak napisano: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!”. Więc do pracy z dziećmi wcale nie jest potrzebne doświadczenie, choć oczywiście jest przydatne, tak samo odpowiednie wykształcenie. Chodzi o to byś podzielił się tym, co masz. Bo czy wszystkie ważne dla nas w dzieciństwie osoby miały odpowiednie kwalifikacje po to, by dać nam czas, zainteresowanie, akceptacje, dobre słowo czy wsparcie? Trzeba mieć chęć, chęć dzielenia się. Reszta sama przyjdzie. I wyrozumiałość i cierpliwość i poczucie odpowiedzialności. Mały człowiek jak gąbka chłonie wszelkie postawy, zwroty. I mały człowiek czuję, czuję o wiele intensywniej niż my, więc trzeba być ostrożnym, by go nie skrzywdzić, nie sprawić by poczuł się niechciany, gorszy, niepotrzebny. I mały człowiek kocha, przywiązuje się i tęskni.

-Jaka by była taka najważniejsza cecha wolontariusza pracującego z dziećmi?

-Ciągła praca nad sobą. By móc dać z siebie więcej, lepiej pomóc, poradzić. Umieć zorganizować dziecku czas, mieć chęć i motywacje do nauczania w sposób kreatywny i indywidualnie dobrany. Okazywać zainteresowanie i być „pod ręką”, by dzieci wiedziały, że w razie, czego, to jesteś i mogą się do ciebie zwrócić z każdą sprawą. Po to są warsztaty…


To by było takie zebranie wiadomości z Międzyzdrojów i mojego własnego doświadczenia. Czasami wydaje mi się, że ten świat jest taki zimny, nieczuły. Szukam wzrokiem kogoś, kto patrzy dalej, nieco w stronę słońca i nie widzę nikogo. Jakie straszne są te miejsca, gdzie nie widać nadziei, radości. Gdzie wolność jest traktowana, jako sposobność do robienia, tego, co mi się akurat podoba, bez patrzenia poza horyzont własnych zachcianek. Gdzie słowa „szacunek” i „świętość” już dawno usunięto. Dlatego dziękuję Bogu za tych ludzi, którzy patrzą w stronę Światła, za tych, którzy niosą Jego światło innym. Za tych, których spotykam na co dzień i z którymi współpracuje. Dzięki Ci Boże!

A co do bezpłatności wolontariatu, co do bezpłatnych prac społecznych, to one wcale nie są takie bezpłatne. Bo czy odkrywanie samego siebie, stawanie się pełniejszym człowiekiem, zawieranie przyjaźni i przypominanie sobie o własnych ideałach i marzeniach nie jest zapłatą?