wtorek, 10 czerwca 2014

(Nie) tylko dla "singielek"


Bóg jest szalony dając nam pragnienia. 25 lat na karku, instynkt macierzyński rozwinięty ponad miarę, poczucie samotności raz na jakiś czas wręcz dobijające. Zaangażowana w duszpasterstwo akademickie, śpiewająca, modląca się, powoli kończąca swoje ukochane studia, lubiąca pisać, mająca wielu przyjaciół, kochającą rodzinę i ciągle chcąca czegoś więcej…

Wiem, co powinnam, bardzo dobrze wiem. Powinnam przyjąć od Boga taki stan rzeczy, jaki jest. Skoro On kocha mnie ponad miarę i nie stawia na mojej drodze jednego wyjątkowego mężczyzny, to ma w tym jakiś cel.

Może chce mi pokazać, że mężczyzna nie jest mi do niczego potrzebny? Może chce nauczyć, że dopiero, gdy kogoś nie potrzebujemy, dopiero wtedy jesteśmy w stanie pokochać bezinteresownie? Mam przyjaciół, którzy są przy mnie, na co dzień, wspierają w trudnych chwilach i zarażają swoją radością. Mam rodzinę, która troszczy się o mnie jakbym była jakimś drogocennym skarbem. Boże dzięki Ci na nich wszystkich! Sprawiają, że czuję się kochana, potrzebna, wyjątkowa. Ale…

Ale jestem nienormalna, nie umiem docenić tego, co mam i ciągle mi czegoś brakuje.

Nie raz doświadczałam pomocy Pana Boga i to w tych najdrobniejszych kwestiach, jak i w wielkich tarapatach. Gdy wychodzę, czeka na mnie winda, kiedy w nocy dochodzę do przystanku, za chwile podjeżdża autobus. Chroni mnie w czasie niebezpieczeństw i pociesza w chwilach smutku. Robi, co może, żebym Mu zaufała, żebym uwierzyła, że wszystkie wydarzenia w moim życiu mają ogromne znaczenie i że On z wszystkiego potrafi wyciągnąć dobro. Pokazuje mi piękno świata, uśmiechy dzieci, stawia na mojej drodze cudownych ludzi. Ale…

Ale właśnie, co? Ciągle brakuje mi tego zaufania, ciągle brakuje mi odwagi zawierzenia Mu do końca. Nie umiem się zgodzić na to, że nawet, jeśli nie będę miała męża i dzieci mogę być szczęśliwa. Nie potrafię powiedzieć, tak Boże, mogę być sama nawet do końca życia, bo wiem, że mam Ciebie i to mi wystarcza. No nie wystarcza. Brakuje mi wiary, lub może w ogóle jej nie mam?

Za to ciągle mam w sobie to wielkie pragnienie drugiego człowieka przy sobie, nie ludzi, nie wielu mężczyzn, a jednego. Takiego towarzysza na całe życie, lub ile nam tam Pan Bóg czasu da. Kogoś, dla kogo chciałabym zrezygnować z siebie, poświęcić się, służyć, oddać się i być mu poddaną. Kogoś, w kim trudziłabym się nad wychowaniem dzieci i patrzyła jak nasze pociechy dorastają. Kogoś, z kim uciekałabym przed nudą i hałasem świata w jakieś odludne zakątki. Kogoś tak nienormalnego jak ja.

I nie przekona mnie nawet to, że wiem, że posiadanie męża czy rodziny nie jest gwarantem braku poczucia samotności. Ani to, że oni nie będą w stanie wypełnić tej mojej wielkiej potrzeby miłości. Wiem, że tylko od Boga możemy dostać tyle ile potrzebujemy i tylko świadomość Jego obecności może pozbawić poczucia samotności, choć i On czasem się ukrywa. I mogę klepać jak mantrę, że nie potrzebuję mężczyzny, że mąż nie jest mi do niczego potrzebny, a serce i tak swoje wie i nawet, gdy je zagłuszam, ono tak cicho sobie siedzi i nadal czeka…

Po co to piszę? Żeby pokazać Wam moje kochane kobiety, że nie jesteście same. Po to, żeby Wam powiedzieć, że wszystko z Wami w porządku i nic nie jest z Wami nie tak. Na pewno jesteście piękne, mądre i warte miłości, bo wszystkie jesteśmy.

Tylko my za bardzo chcemy, żeby wszystko było po naszemu, a nasze plany mogą rozmijać się z tym, co może dać nam prawdziwe szczęście, z tym, co przygotował dla nas Bóg. On wszystko przenika i wie, co dla nas najlepsze.

Może musimy się jeszcze sporo nauczyć, może nasz przyszły mąż musi jeszcze dorosnąć ;), może coś jeszcze ma się wydarzyć w naszym życiu zanim… Nie odgadniemy tego, co On przygotował. Może najbardziej szczęśliwe będziemy same albo we wspólnocie zakonnej? Przeraża Was to? Mnie też.

Ponoć jedyna słuszna droga w życiu to droga miłości, więc kochajmy naszych przyjaciół i nieprzyjaciół też, dbajmy o relacje w rodzinie, pokazujmy każdej napotkanej osobie, że jest ważna, potrzebna. Ciągłe wypatrywanie swojego przyszłego męża, narzekanie na to, że go jeszcze nie ma i marudzenie, że wszyscy mężczyźni dokoła są beznadziejni, to strata czasu. Jesteśmy młode, piękne, wspaniałe, utalentowane, więc żyjmy pełnią życia, rozwijajmy się, dawajmy siebie innym. Zadbajmy o to byśmy wykorzystały w pełni ten potencjał, jaki włożył w nas Bóg.

Szczęśliwe możemy być tu i teraz, jak uświadomimy sobie, że mamy wszystko, czego nam na ten moment życia potrzeba i że mamy tak wiele.

4 komentarze:

  1. A może Bóg stawia wielu wyjątkowych facetów na Twojej drodze? Może teraz mamy zakłamany obraz zakochania się i myślimy że to musi być to właśnie to jedno, wielkie niesłychane, a jak było na początku? św. Paweł pisze że jeżeli nie musimy to byśmy byli tak jak On samotni , jeżeli jednak ta samotność miała by nas sprowadzić do grzechu to lepiej dla nas i naszych dusz byśmy brali się nawzajem i opiekowali sobą. Więc skoro kiedyś nie było wielkich zakochań, a MIŁOŚĆ prawdziwa jest zarezerwowana tylko dla Boga? Może Bóg wie tak naprawdę nie daję nam tego jedynego na całe życie, może będzie błogosławił nam z każdym byle by to był czysty związek i byśmy pasowali do siebie, byśmy siebie szanowali i dbali o siebie, może to jest właśnie to zakochanie które zostało przeinaczone przez świat. Może zakochanie to właśnie odpowiedzialność, oddanie, szczerość, dbanie o siebie nawzajem, ochrananie przed grzechem, radość, szczęście, pociecha.

    Więc może o tym kto jest naszym wybrańcem/czynią decydują tylko ludzkie czynniki fizjologiczne, zapach, zachowanie itd. i duże znaczenie ma tutaj zauroczenie, które nazywamy zakochaniem się (czyli zakochanie się to wyimaginowane pojęcia dla człowieka wymyślone przez człowieka. by usprawiedliwić grzech np. cudzołożenia.)

    Koniec końców, w żadnym wypadku nie neguję tego, że Bóg nie ingeruje w nasze życię, wręcz przeciwnie, daję mu wolną wolę, ale jednocześnie drogowskazy że może ta osoba to jednak nie, mimo tego zauroczenia. Może Bóg nie chcę byśmy myśleli o zauroczeniu jako o miłości, albo nawet o Miłości, moze Bóg zarezerwował ją tylko dla siebie i od siebie, bo wie że nawet w 1 % nie potrafimy tak miłować jak On.
    Warto się nad tym zastanowić, bo bez sensu było by gdyby Bóg nie zostawiał nam wolnej woli i mówił, że tylko jeden jedyny człowiek na ziemi jest nam przeznaczony, a wszystko inne grzech, farsa i niepowodzenie.

    Pozdrawiam
    Patryk :)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS.
    Więc może tak naprawdę to zależy tylko od Ciebie i po prostu pora byś przestała o tym myśleć, tylko kierowała się "sercem" ale również rozumem, a nie zwalała wszystko na Boga, nie możemy uciekać od odpowiedzialności za życiowe decyzje, możemy zapytać Boga o zdanie i podpowiedź, ale nigdy nie możemy się Nim wyręczać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. PS 2.
    Małe sprostowanie, co by nie zrozumieć mnie źle.
    Odnośnie tego zakochania jako pojęcia wymyślonego przez człowieka by się usprawiedliwić przed grzechem cudzołożenia to chodziło mi mniej więcej o to, że w momencie bycia krótkiego długiego z drugą osobą, czerpiemy z tego tylko przyjemności nie dając nic, nazywając to wolnymi związkami a tłumacząc że: "to jeszcze nie to" "nie kochamy się, ale jesteśmy razem bez zoobowiązań" itd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi się skojarzyło to z tym co x. Zbyszek zawsze mówi przed szkoła modlitwy. Czasami nie warto na siłę odpychać od siebie pewnych myśli bo one wtedy wracają ze zdwojoną siła. Trzeba po prostu dać im się na spokojnie wyciszyć, nie walczyć z nimi. I tak samo z poczuciem samotności. Im bardziej chcemy siebie samych przekonać, że jest dobrze tak jak jest, tym bardziej w to nie wierzymy.
    Rozumiem Cię Martula w 100% ale myślę, że za 10 lat to już będzie dla nas tylko wspomnienie. Spotkamy się w jakiejś kawiarni na herbacie i będziemy opowiadać co nam nasze dzieciaki spsociły albo jaki to cudowny jest ten nasz mąż :))
    I tak jak mówił Twój ulubiony Szustak bądź Pawlukiewicz (teraz nie pamiętam dokładnie)- warto już dziś realizować swój instynkt macierzyński- nie na swoich dzieciach, ale angażując się gdzieś w opiekę dzieci- np. będąc wolontariuszem w Promyku :)

    Pozdrawia Marta Dziewczyneczka :)

    OdpowiedzUsuń