Zaczynają się od widoku ogrodu, zapachu ogórków i pięknego
zachodu słońca. Idą obok małej słodkiej sarenki, poprzez ostre słońce roztapiające
złote łany zbóż i pole pełne fioletowych kwiatów. Wtóruje im śpiew ptaków, kręcące
się wciąż koła od roweru i łopot spódnicy na wietrze. Dni wypełnione pracą iście
inżynierską, składanie szafek, szaf, wieszaków i walka z niechodzącymi
szufladami, to moja specjalność. I kołki, kołki w ścianie, młotki, wiertarki,
śruby, uwielbiam! Przywiozłam im trochę E.coli i piękne zdjęcia z Dąbia i
Trzebieży, praca magisterska wre. Mistrzostwa, tort urodzinowy, kilka filmów i
dużo kręcących kółek. Dzisiaj podziwialiśmy wielkie stado stogów siana,
wyglądających jak ryczące żubry pasące się na trawce. I zboże, piękne złote
zboże, prawie tak żółte jak moje włosy. Bociany, żurawie, łąki, lasy i ukochane
sarenki. Ciągły śpiew na ustach, wsie wypełnione kwitnącymi ogrodami i całkiem
brudne jeziorko. Sukienka, sandały i ludzie, najbardziej denerwujący i najbardziej
kochani, bo od czego mamy rodzinę?
Chwilom nie zawsze da się zrobić zdjęcie, czasem trzeba je po prostu spamiętać, zatrzymać się na chwilę i wyryć na twardym dysku serca. By wracać do nich, gdy znowu coś każe niespokojnie gnać naprzód.
„Nie ma tu nic szczególnego,
Żadnych tu dziwów świata:
Fundament z skalnych odłamów,
Z płazów świerkowych chata.
Przed chatą mały ogródek,
A w nim - o ludzie zmęczeni! -
Czuwa nad naszym spoczynkiem
Rząd pewnych siebie jasieni.
Rozłożył swoje korony -
O ludzie, nękani strachem! -
Nad zrębem naszego domu,
Nad domu naszego dachem...
Nie ma tu nic szczególnego...
Droga się snuje pod płotem -
Skąd ona i dokąd wiedzie,
Prawie nie myślę o tem...
Bo na cóż taka świadomość,
O ludzie, zbytnio ciekawi!? -
Poranek zeszedł nad drogą,
Droga się w blaszkach pławi!
Ach! dokąd wy tak spieszycie,
O ludzie, tęsknotą gnani?
Tu las jest, tu potok szumi,
Wyzwolon z głaźnej otchłani...
Nie ma tu nic szczególnego...
Dzwon się odezwał z wieży,
W czerwcowych omżach południa
Łąka rozkwitła leży.
Pozbywa się moje serce -
O ludzie, żyjący nadzieją! -
Wszelakiej skazy, gdy widzę,
Jak trawy śmiać się umieją.
Gdy stojąc w progach tej chaty -
O ludzie, żądni bogactwa! -
Wyciągam ręce i zgarniam
Skarby bożego władztwa...
Nie ma tu nic szczególnego...
Bo jakiż cud tu być może,
Gdzie w wieczór na górskich szczytach
Żagwią się ognie boże?
Zagasły!... Że zgasły tak prędko -
O ludzie, żywota chciwi! -
l że zagasnąć musiały,
Nikt tu się temu nie dziwi.
Z głębin tych mroków błękitnych -
Walczący z chwiejnością ludzie! -
Przypływa ku mnie dziś pewność
O cudzie i o nie-cudzie...
Nie ma tu nic szczególnego,
Żadnych tu dziwów świata:
Fundament z skalnych odłamów,
Z płazów świerkowych chata.”
Jan Kasprowicz Księga ubogich – III