niedziela, 17 lutego 2013
Hi 31,1-40
A przecież unikałem grzechu
Zawarłem z oczami przymierze,
by nawet nie spojrzeć na pannę.
Czy mógłbym mieć cząstkę w górze u Boga,
u Wszechmocnego dziedzictwo?
Czyż złoczyńcy nie spotka zguba
i klęska czyniących nieprawość?
Czyż On nie widzi dróg moich,
a kroków mych nie rachuje?
Czym chodził do bożyszcz?
Czy noga do oszustwa spieszyła?
Niech zważy mnie bardzo dokładnie,
a pozna, że jestem niewinny.
Jeślim na krok odstąpił od drogi,
bo serce poszło za okiem,
i zmaza ta trwa na mych rękach:
niech sieję, a inni zbierają,
niech zgniją moje latorośle!
Jeśli serce me zwiodła kobieta
i czatowałem pod drzwiami sąsiada:
niech moja żona miele obcemu,
niech inni się do niej zbliżają!
Gdyż byłby to czyn haniebny,
zbrodnia podległa sądowi;
to ogień, co niszczy do zatracenia,
co strawi dobytek do reszty.
Czy odmawiałem prośbie nędzarzy
i pozwoliłem zagasnąć oczom wdowy?
Czy chleb swój sam spożywałem,
czy nie jadł go ze mną sierota?
Od dziecka jak ojciec go wychowałem
i prowadziłem od łona matki.
Czy na biedaka nagiego patrzałem,
kiedy nędzarzom zabrakło odzienia?
Czy jego biodra mi nie dziękowały,
że grzała je wełna mych jagniąt?
Czy sierocie groziłem ręką,
widząc obrońcę w sądzie?
Niech barki mi odpadną od karku,
niech ramię mi wyjdzie ze stawu;
gdyż bałbym się klęski od Boga,
nie zniósłbym Jego potęgi.
Czym się cieszył z upadku wroga,
czy radowałem się, że zło go spotkało?
Nie dałem, by język mój grzeszył
ni miotał na drugich przekleństwa.
Czy mówił kto w moim namiocie:
"Pożywmy się jego ciałem!"
Obcy nigdy nie sypiał na dworze,
podróżnym otwierałem podwoje.
Czy taiłem jak inni przestępstwa
i grzech swój chowałem w zanadrzu?
Czy lękając się licznej gromady,
z obawy przed wzgardą u bliskich,
milczałem, za próg nie wyszedłem?
Jeśli pole żaliło się na mnie,
a jego bruzdy płakały;
Jeślim jadł plon nie zapłacony,
a dusza robotnika wzdychała:
Niech rosną ciernie zamiast pszenicy,
a chwasty na miejscu jęczmienia!
Zawarłem z oczami przymierze,
by nawet nie spojrzeć na pannę.
Czy mógłbym mieć cząstkę w górze u Boga,
u Wszechmocnego dziedzictwo?
Czyż złoczyńcy nie spotka zguba
i klęska czyniących nieprawość?
Czyż On nie widzi dróg moich,
a kroków mych nie rachuje?
Obca mi była obłuda
Czym chodził do bożyszcz?
Czy noga do oszustwa spieszyła?
Niech zważy mnie bardzo dokładnie,
a pozna, że jestem niewinny.
Unikałem chciwości
Jeślim na krok odstąpił od drogi,
bo serce poszło za okiem,
i zmaza ta trwa na mych rękach:
niech sieję, a inni zbierają,
niech zgniją moje latorośle!
Obce mi cudzołóstwo
Jeśli serce me zwiodła kobieta
i czatowałem pod drzwiami sąsiada:
niech moja żona miele obcemu,
niech inni się do niej zbliżają!
Gdyż byłby to czyn haniebny,
zbrodnia podległa sądowi;
to ogień, co niszczy do zatracenia,
co strawi dobytek do reszty.
Szanowałem sługę
A jeślim praw sługi nie uszanował
lub skargę niewolnicy odtrącił,
co zrobię, gdy Bóg powstanie?
Co w czasie badań odpowiem?
Jak mnie, tak jego we wnętrzu uczynił,
On sam nas w łonie utworzył.
lub skargę niewolnicy odtrącił,
co zrobię, gdy Bóg powstanie?
Co w czasie badań odpowiem?
Jak mnie, tak jego we wnętrzu uczynił,
On sam nas w łonie utworzył.
Wspomagałem potrzebujących
Czy odmawiałem prośbie nędzarzy
i pozwoliłem zagasnąć oczom wdowy?
Czy chleb swój sam spożywałem,
czy nie jadł go ze mną sierota?
Od dziecka jak ojciec go wychowałem
i prowadziłem od łona matki.
Czy na biedaka nagiego patrzałem,
kiedy nędzarzom zabrakło odzienia?
Czy jego biodra mi nie dziękowały,
że grzała je wełna mych jagniąt?
Czy sierocie groziłem ręką,
widząc obrońcę w sądzie?
Niech barki mi odpadną od karku,
niech ramię mi wyjdzie ze stawu;
gdyż bałbym się klęski od Boga,
nie zniósłbym Jego potęgi.
Nie byłem chciwy ani zabobonny
Czy pokładałem ufność w złocie
lub rzekłem bogactwu: "Nadziejo moja"?
Czym chlubił się z wielkiej fortuny,
że wiele moja ręka zgarnęła?
Wpatrując się w słońce, co świeci,
lub w księżyc, co dumnie przepływa,
czy serce tajemnie uległo
i ręką słało pocałunek?
Byłby to czyn karygodny:
zaparcie się Boga na niebie.
lub rzekłem bogactwu: "Nadziejo moja"?
Czym chlubił się z wielkiej fortuny,
że wiele moja ręka zgarnęła?
Wpatrując się w słońce, co świeci,
lub w księżyc, co dumnie przepływa,
czy serce tajemnie uległo
i ręką słało pocałunek?
Byłby to czyn karygodny:
zaparcie się Boga na niebie.
Wystrzegam się nienawiści
Czym się cieszył z upadku wroga,
czy radowałem się, że zło go spotkało?
Nie dałem, by język mój grzeszył
ni miotał na drugich przekleństwa.
Byłem gościnny
Czy mówił kto w moim namiocie:
"Pożywmy się jego ciałem!"
Obcy nigdy nie sypiał na dworze,
podróżnym otwierałem podwoje.
Nie taiłem swych win
Czy taiłem jak inni przestępstwa
i grzech swój chowałem w zanadrzu?
Czy lękając się licznej gromady,
z obawy przed wzgardą u bliskich,
milczałem, za próg nie wyszedłem?
Nie ciąży na mnie krzywda
Jeśli pole żaliło się na mnie,
a jego bruzdy płakały;
Jeślim jadł plon nie zapłacony,
a dusza robotnika wzdychała:
Niech rosną ciernie zamiast pszenicy,
a chwasty na miejscu jęczmienia!
Podpis
Kto zechce mnie wysłuchać?
Oto podpis: "Wszechmocny odpowie".
Przeciwnik niech skargę napisze,
na grzbiecie swym ją poniosę,
jak koronę [na głowę] ją włożę.
Zdam sprawozdanie z mych kroków,
przed Niego pójdę jak książę».
Oto podpis: "Wszechmocny odpowie".
Przeciwnik niech skargę napisze,
na grzbiecie swym ją poniosę,
jak koronę [na głowę] ją włożę.
Zdam sprawozdanie z mych kroków,
przed Niego pójdę jak książę».
Poemat o dzielnej niewieście
Niewiastę dzielną któż znajdzie?
Jej wartość przewyższa perły.
Serce małżonka jej ufa,
na zyskach mu nie zbywa;
Serce małżonka jej ufa,
na zyskach mu nie zbywa;
nie czyni mu źle, ale dobrze
przez wszystkie dni jego życia.
przez wszystkie dni jego życia.
O len się stara i wełnę,
pracuje starannie rękami.
pracuje starannie rękami.
Podobnie jak okręt kupiecki
żywność sprowadza z daleka.
Wstaje, gdy jeszcze jest noc,
i żywność rozdziela domowi,
<a obowiązki - swym dziewczętom>.
żywność sprowadza z daleka.
Wstaje, gdy jeszcze jest noc,
i żywność rozdziela domowi,
<a obowiązki - swym dziewczętom>.
Myśli o roli - kupuje ją:
z zarobku swych rąk zasadza winnicę.
z zarobku swych rąk zasadza winnicę.
Przepasuje mocą swe biodra,
umacnia swoje ramiona.
umacnia swoje ramiona.
Już widzi pożytek z swej pracy:
jej lampa wśród nocy nie gaśnie.
jej lampa wśród nocy nie gaśnie.
Wyciąga ręce po kądziel,
jej palce chwytają wrzeciono.
jej palce chwytają wrzeciono.
Otwiera dłoń ubogiemu,
do nędzarza wyciąga swe ręce.
do nędzarza wyciąga swe ręce.
Dla domu nie boi się śniegu,
bo cały dom odziany na lata,
bo cały dom odziany na lata,
sporządza sobie okrycia,
jej szaty z bisioru i z purpury.
jej szaty z bisioru i z purpury.
W bramie jej mąż szanowany,
gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie.
gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie.
Płótno wyrabia, sprzedaje,
pasy dostarcza kupcowi.
pasy dostarcza kupcowi.
Strojem jej siła i godność,
do dnia przyszłego się śmieje.
do dnia przyszłego się śmieje.
Otwiera usta z mądrością,
na języku jej miłe nauki.
Bada bieg spraw domowych,
nie jada chleba lenistwa.
na języku jej miłe nauki.
Bada bieg spraw domowych,
nie jada chleba lenistwa.
Powstają synowie, by szczęście jej uznać,
i mąż, ażeby ją sławić:
i mąż, ażeby ją sławić:
«Wiele niewiast pilnie pracuje,
lecz ty przewyższasz je wszystkie».
lecz ty przewyższasz je wszystkie».
Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno:
chwalić należy niewiastę, co boi się Pana.
chwalić należy niewiastę, co boi się Pana.
Z owocu jej rąk jej dajcie,
niech w bramie chwalą jej czyny.
niech w bramie chwalą jej czyny.
(Prz 31,10-31)
Subskrybuj:
Posty (Atom)